– Wiem, że oglądający nas Irańczycy czują się bardzo szczęśliwi. O moim kraju mówi się głównie w kontekście wojny, zastraszenia, agresji. My pokazujemy wspaniałą, bogatą cywilizację, która kryje się pod politycznym kurzem. Z dumą dedykuję nagrodę tym ludziom w mojej ojczyźnie, którzy szanują kulturę, a gardzą wrogością.
Tak mówił Asghar Farhadi, odbierając wczoraj Oscara. Jego "Rozstanie" jest wielkim kinem. Ten dramat o życiu dwóch małżeństw z dzisiejszego Teheranu niesie opowieść o emancypowaniu się islamskich kobiet, ale również refleksję na temat różnic klasowych czy stosunku Irańczyków do religii.
Jednocześnie, choć głęboko zanurzony w kulturze Wschodu, film jest głosem o współczesnej moralności. Pokazuje, jak drobne kłamstwa mogą spowodować lawinę zła.
– "Rozstanie" jest filmem bardzo lokalnym, ale mam wrażenie, że rozumieją go ludzie w różnych częściach globu – mówił Farhadi na konferencji prasowej po gali oscarowej.