Tylko Kevin Macdonald zdobył zaufanie rodziny muzyka, współpracowników... i kochanek. Niektórych rozmówców, a jest ich w 140-minutowym dziele aż 60!, musiał namawiać do opowieści przed kamerą kilkanaście miesięcy.
Sześć lat pracy laureata Oscara za dokument o ataku palestyńskich terrorystów na izraelskich olimpijczyków w Monachium i autora „Ostatniego króla Szkocji" przyniosło niepowtarzalny efekt: nawet zagorzali fani dowiedzą się o nieznanych wcześniej zdarzeniach z życia gwiazdy reggae.
Dno i szczyt
Legenda Marleya jest wciąż żywa, bo przemawia do wszystkich ludzi na świecie, którzy czują się oszukani i bezradni. Zapewnia ich: „Teraz jesteś na dnie, ale będziesz jeszcze na szczycie" - mówi Kevin Macdonald. - Zrozumiałem to, kiedy kręciłem „Ostatniego króla Szkocji". Obserwowałem biedne tereny w Ugandzie i zaskoczyło mnie, że wszędzie można zobaczyć wizerunek Boba Marleya: na flagach, w graffiti, a także cytaty z jego piosenek.
Reżyser filmu "Marley" nie idealizuje swojego bohatera. Choć śpiewał o miłości, niezbyt często okazywał ją rodzinie.