Jednym z powracających tematów w kinie Michaela Hanekego jest problem reguł. Austriacki reżyser bada zarówno reguły, które porządkują, jak i te, które ukrywają się za pozornym nieporządkiem. Znajdziemy tu zarówno reguły destrukcyjne, jak i reguły ocalające; wreszcie Haneke  oskarża bezład i brak reguł tam, gdzie są potrzebne.

„Biała wstążka", czyli o nadmiarze reguł

Ład królował w społeczności z Białej wstążki (2009). I jeśli ten ład niepokoiła jakaś mroczna strona, to nie dlatego,że samego ładu było nie dość dużo. Było go zbyt wiele i był nie taki, jak trzeba. Aż nazbyt funkcjonalny, produkował wszystkie swoje efekty, a nie tylko te pożądane przez osoby zaprowadzające ład. Niektórzy widzieli w filmie analizę korzeni nazizmu. Dzieci portretowane przez Hanekego, skrzywdzone przez niemądry ład i uzupełniające go w potworny sposób, miały być klientami i aktorami prawicowej rewolucji. Jest dość danych w samym filmie, by wesprzeć tę interpretację, ale zawsze wydawała mi się nazbyt wygodna. Jest w Białej wstążce dość dużo treści, by wesprzeć interpretację inną. Haneke nie pokazuje w tym filmie świata, którego nie potrafimy sobie wyobrazić. Surowy moralny reżim połączony z dużą dawką hipokryzji w różnych warunkach może produkować swoje niepokojące efekty. Równanie Hanekego wydaje się dość sterylne i chyba bardziej przekonujące jest właśnie jako ogólna teza; o Niemczech w przededniu nazizmu jest wiele filmów, a najlepszy z możliwych i tak został już nakręcony –znakomity, 14 godzinny miniserial Rainera Wernera Fassbindera Berlin Alexanderplatz (1980).

Czytaj więcej w "Kulturze Liberalnej"

Dla naszych czytelników mamy podwójne zaproszenia na film "Miłość" - poznaj szczegóły konkursu.