Przewidujesz więc, że w krajach rozwiniętych gospodarczo dojdzie wkrótce do poważnych zmian.
Ekonomia szczytu produkcji ropy dotknie nas, żyjących wygodnie mieszkańców krajów rozwiniętych, ale to nie są największe problemy. Te naprawdę poważne to umierająca rafa koralowa, topniejąca wieczna zmarzlina i syberyjskie torfowiska, które zaczynają emitować metan do atmosfery. To oznacza 20 razy więcej CO2. Te czynniki, które wypunktowuję w filmie, zmieniają nasze środowisko w świat nienadający się do zamieszkania przez ludzi. I jako takie łączą się systemowo z gospodarką, bo jedynym realnym sposobem redukcji CO2 jest obniżka PKB. Wzrost PKB to najlepszy zwiastun wzrostu emisji CO2. I nie ma zmiłuj.
Wygląda to na problem wykraczający poza możliwości zwykłego aktywizmu.
Jednym z moich mentorów jest Bill Rees, który wraz z Mathisem Wackernagelem stworzył koncepcję śladu ekologicznego. Bill wyliczył, że gdyby każdy robił to, co należy, na poziomie osobistym, to załatwiłoby to jakieś 7 proc. problemu.
Niewiele.
Owszem. Pozostałe 93 proc. mieści się w infrastrukturze naszej cywilizacji. W mojej okolicy największym wkładem w te 93 proc. jest pozyskiwanie ropy z piasków bitumicznych i dlatego staramy się zakorkować ten rurociąg.
Przewidujesz zmiany, które w zasadzie rozwalą współczesną cywilizację. Jeśli wydarzą się za twojego życia, powinieneś być na nie przygotowany. Masz jakieś plany?
Kilka. Plan A: zamierzam dalej pracować jako autor scenariuszy dla telewizji. Scenarzyści to niekoniecznie najważniejszy zawód w całej wsi, ale mogę się z tego utrzymać, zwiększać świadomość widzów i rozpowszechniać proekologiczny przekaz, werbując więcej aktywistów. Plan B polega na budowaniu relacji sąsiedzkich i działaniu w społecznościach lokalnych. A w planie C zombie wyłażą zza przełęczy, żeby odgryźć ci nogi! Co ja na to poradzę? Trzeba to sobie poukładać w głowie i oswoić się, nauczyć się jakoś żyć ze świadomością, że czekają nas potężne zmiany w funkcjonowaniu cywilizacji. Fałszywe rozwiązania nam nie pomogą. Nie będzie latających samochodów. Będziemy mieli mniej energii, musimy więc mniej konsumować i zacząć żyć na poziomie o wiele większej samowystarczalności lokalnej.
Da się osiągnąć samowystarczalność we współczesnym zachodnim mieście?
Z punktu widzenia logistyka życie w miastach może być dobrym wyborem. Mieszkam we wschodnim Vancouver, to dzielnica aktywistów. Jest tu woda, a w pobliskiej dolinie jedzenie i tak dalej. Są scenariusze, w których byłoby to dobre miejsce do mieszkania, wśród świadomych, zaangażowanych sąsiadów. Znam parę osób, o których wiem, że są gotowe „odłączyć się od systemu". Rex Weyler, o którym wspominałem, przeniósł się na wyspę Cortes. Mówi, że nie zamierza dłużej czekać, więc zabrał rodzinę i żyją bardzo oszczędnie, łowią ryby. Jest Internet, więc można uprawiać dziennikarstwo online i wybrać się raz w tygodniu do miasta, żeby coś załatwić. Wszystko zależy od tego, na co dana osoba jest gotowa. Ja na przykład nie jestem gotów zostać farmerem Johnem i uprawiać rzodkiewki. Ważne, żeby zacząć o tym myśleć i rozmawiać z przyjaciółmi. Trzeba tworzyć z ludźmi swoje plemiona. To konieczne, bo w XXI w. będzie istniał survival plemienny, nie indywidualny.
Kiedy kryzys energetyczny zapuka w Europie i Ameryce do frontowych drzwi?
Myślę, że Ameryka Północna i UE będą doświadczać rosnących trudności gospodarczych, szukając powodów, które nie mają nic wspólnego z prawdziwą przyczyną, czyli z energią. Będzie coraz trudniej i coraz drożej. Trzeba metodą małych kroczków podejmować racjonalne decyzje. Mogę się zorganizować, przenieść bliżej pracy, mogę funkcjonować inaczej, ale co, kiedy dojdzie do apokalipsy? Apokalipsę trudno przewidzieć z wyprzedzeniem dłuższym niż dwa tygodnie. Na pewno spodziewam się kolejnej dużej recesji. Mocno to odczujemy i właśnie dlatego powinniśmy jak najszybciej skupić się na energii i warunkach życia współczesnych społeczeństw. Na dłuższą metę to właśnie jest najważniejsze.
Jon Cooksey
- absolwent Wydziału Ekonomii Uniwersytetu Stanforda jest pisarzem, producentem i reżyserem. Za dokument ekologiczny „Jak ugotować żabę?" otrzymał nagrody na 19 festiwalach filmowych na świecie. Mieszka i pracuje w Vancouver