Filmowy zawrót głowy

Nie pamiętam roku, w którym Orły pofrunęłyby do takiej liczby filmów. Z Teatru Narodowego ze statuetkami wyszli przedstawiciele dziesięciu (!) polskich produkcji. To znaczy, że było z czego wybierać.

Aktualizacja: 04.03.2013 22:45 Publikacja: 04.03.2013 21:28

Nagrody rozłożyły się równomiernie i sprawiedliwie. Członkowie Polskiej Akademii Filmowej za najlepszy tytuł roku uznali „Obławę" Marcina Krzyształowicza — dojrzałe artystycznie, mądre, pozbawione jednowymiarowości spojrzenie na przeszłość. Niezwykłą opowieść o gwałcie wojny, która wszystkich pozbawia niewinności. O tym, że każde pociągnięcie za spust zostawia w człowieku bliznę i nie ma bohaterów nieskalanych. Do takiego niepokojącego, wspaniałego kina musieliśmy wszyscy dorosnąć. I dorośliśmy. Fantastycznie, że filmowcy je docenili.

Zobacz galerię zdjęć

Ale nie odwrócili się i od tych, którzy zarejestrowali na taśmie współczesność. Docenili „Jesteś Bogiem" Leszka Dawida — historię zespołu Paktofonika, a jednocześnie rozliczenie z pierwszym, drapieżnym okresem polskiej transformacji. I potwornie mocny film o skorumpowanej, grzesznej Polsce — „Drogówkę" Wojciecha Smarzowskiego.

W tym kinie nieobojętnym i interesującym scenarzyści napisali wiele ciekawych ról. A aktorzy potrafili to wykorzystać. Agnieszka Grochowska („Bez wstydu"), Maciej Stuhr („Pokłosie"), Joanna Kulig („Sponsoring"), Arkadiusz Jakubik („Drogówka"), a także odkrycie roku — Michał Urbaniak („Mój rower") to dobry zestaw wykonawców. Cieszę się, że dostał Orła Maciej Stuhr, który nie tylko zagrał w „Pokłosiu" Pasikowskiego, ale jeszcze wziął „na klatę" niewybredne ataki politycznych przeciwników tego filmu. A swoją drogą, co za rok, w którym nie starcza laurów dla tak wspaniałych kreacji jak Marcina Dorocińskiego w „Obławie".

Nasze związki ze światem podkreśliła nagroda za reżyserię „Rzezi" dla Romana Polańskiego. Orzeł dla „Miłości" Michaela Hanekego - najlepszego filmu, jaki w tym roku na świecie powstał, był pewniakiem.

A publiczność? Widzowie wierni są wielkiemu tegorocznemu przebojowi „Jesteś Bogiem" Leszka Dawida. I tak naprawdę zabrakło w Teatrze Wielkim tylko jednej statuetki. Może najważniejszej. Tej, którą środowisko powinno przyznać właśnie widzom. Bo to oni odwrócili się w ostatnim roku od głupawych, cynicznie wymyślanych, obrażających ich inteligencję komedyjek i chodzili na filmy Dawida, Holland, Krzyształowicza, Szumowskiej, Smarzowskiego, Trzaskalskiego, Polańskiego. To oni czekali nie na wygłupy i żenujące dowcipy, lecz na poważną rozmowę. Dla takich widzów warto pracować.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nagrody rozłożyły się równomiernie i sprawiedliwie. Członkowie Polskiej Akademii Filmowej za najlepszy tytuł roku uznali „Obławę" Marcina Krzyształowicza — dojrzałe artystycznie, mądre, pozbawione jednowymiarowości spojrzenie na przeszłość. Niezwykłą opowieść o gwałcie wojny, która wszystkich pozbawia niewinności. O tym, że każde pociągnięcie za spust zostawia w człowieku bliznę i nie ma bohaterów nieskalanych. Do takiego niepokojącego, wspaniałego kina musieliśmy wszyscy dorosnąć. I dorośliśmy. Fantastycznie, że filmowcy je docenili.

Film
Mastercard OFF CAMERA: Kraków zalany słońcem i ciekawymi filmami
Film
Największe katastrofy finansowe Hollywood ostatnich miesięcy. Na liście gwiazdy
Film
Nieznane wywiady papieża Franciszka
Film
Bono gwiazdą Cannes. Na festiwalu odbędzie się premiera dokumentu o muzyku U2
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Film
Film o kocie, który ucieka po gigantycznej powodzi, podbił świat
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne