Brytyjska ekipa filmowa towarzyszyła trzem młodym rewolucjonistom: Ahmedowi - biorącemu udział w walce, by móc w przyszłości znaleźć pracę, Tahirowi - pragnącemu zbudować islamskie państwo religijne na wzór Arabii Saudyjskiej oraz Gidze - wykształconej w Ameryce studentce, dla której to przede wszystkim walka o swobody obywatelskie. Plac Tahrir zwany sercem Kairu w 2011 roku stał się centralnym miejscem walki o wolność.
Działające nielegalnie grupy opozycyjne - zainspirowane udanym powstaniem w Tunezji - zwołały demonstrację przeciwko korupcji i brutalności policji. Od 25 stycznia ludzie z całego Egiptu gromadzili się na placu, żądając obalenia dyktatora Hosni Mubaraka. Protesty nasilały się, konflikt w ciągu kilkunastu dni pochłaniał kolejne ofiary. Owacyjnie powitane obalenie Mubaraka, rządzącego 30 lat Egiptem, miało się stać początkiem demokratycznych przemian w tym kraju.
- Jeśli Bóg pozwoli - znajdę pracę - cieszy się Ahmed. - Teraz, gdy pracodawca dowie się, że brałem udział w rewolucji, już nigdy mnie źle nie potraktuje!
Choć jest absolwentem wyższej uczelni, jedyną praca jaką do tej pory udało mu się znaleźć, była pracą w fabryce ubrań... Jednak nie wszyscy cieszą się ze zmian, są i tacy, którzy uważają, że rewolucja niszczy kraj, boją się chaosu.
Tahir powrotu reżimu nie chce za nic - od kiedy skończył 16 lat, siedem razy siedział w więzieniu za organizowanie lekcji Koranu, bo religia była nie w smak obalonemu przywódcy. Dla Tahira, jego rodziny i przyjaciół - reżim Mubaraka sprzedał się Zachodowi, a oni byli więzieni za wiarę.