Przypominamy recenzję Rafała Świątka z 1 kwietnia 2011 r.
Film Francoisa Ozona wywodzi się ze sztuki bulwarowej napisanej w latach 70. Jest pretekstem do zabawy teatralną konwencją i wizerunkiem gwiazd. W roli głównej Catherine Deneuve, pierwsza dama francuskiego kina. Partnerują jej Gerard Depardieu i Fabrice Luchini, który zabłysnął m.in. w filmach Erica Rohmera.
Deneuve gra wywodzącą się z burżuazyjnej rodziny Suzanne Pujol – właścicielkę fabryki parasolek w prowincjonalnym miasteczku. Jednak nie zajmuje się biznesem. Została sprowadzona przez seksistowskiego męża (Luchini) do roli pani domu. On kieruje interesem. Ona pełni funkcję dekoracyjną. Układ działa bez zarzutu do czasu, gdy w firmie wybucha strajk, a Suzanne zastępuje schorowanego małżonka. Jako szefowa radzi sobie doskonale. Wydaje się, że odżywa również jej dawny romans z miejscowym burmistrzem (Depardieu), zdeklarowanym komunistą. Mąż jest wściekły – wojna płci wisi w powietrzu...
Widać, że Ozon miał frajdę, nawiązując do panującej wówczas mody. Ironicznie traktuje emploi dystyngowanej Deneuve, ubierając ją m.in. w czerwony dres i papiloty. W „Żonie doskonałej" jest też nutka nostalgii za przeszłością. Zwłaszcza w scenach Deneuve z Depardieu. To siódmy film, w którym wspólnie zagrali. Po raz pierwszy spotkali się w „Ostatnim metrze" (1980) Francoisa Truffauta.