Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"
Był stworzony do grania wielkich postaci w amerykańskich superprodukcjach lat 50. i 60.
Na ekranie pojawił się m.in. jako Mojżesz w „Dziesięciorgu przykazań” w reżyserii Cecila B. DeMille’a, najdroższym filmie tamtych czasów z budżetem w wysokości 7,5 miliona dolarów. Był także Michałem Aniołem w ekranizacji powieści Irvinga Stone’a „Udręka i ekstaza”.
Widzowie podziwiali go jako idealnego rycerza w „Cydzie” Anthony’ego Manna i Jana Chrzciciela w „Opowieści wszech czasów” George’a Stevensa. Grał Thomasa Jeffersona w telewizyjnej produkcji „The Patriots”. Najbardziej niezapomniana pozostanie jego kreacja w „Ben Hurze” z 1959 roku z imponującą sceną wyścigu rydwanów. Film dostał 12 nominacji do Oscara, z których 11 zamieniło się w statuetki. Najlepszym pierwszoplanowym aktorem został Charlton Heston.
– Zagrałem trzech prezydentów, trzech świętych i dwóch geniuszy. Skoro nie spowodowało to problemów z własnym ego, nic nie jest w stanie tego zrobić – wspominał.