Jia Zhangke należy do tzw. szóstej generacji chińskich twórców, czyli pokolenia czterdziestolatków. Na jego filmy czekają wielkie festiwale. Za „Martwą naturę" dostał Złotego Lwa w Wenecji. A „Dotyk grzechu" na ostatnim festiwalu w Cannes został uhonorowany nagrodą za najlepszy scenariusz.
– Kiedy zacząłem oglądać rodzime filmy, zorientowałem się, że nigdy nie widzę na ekranie takich Chin, jakie znam – mówi.
W „Martwej naturze" pokazał zmiany zachodzące na chińskiej prowincji i bezwzględność władzy. W „Dotyku grzechu" posunął się jeszcze dalej. Sportretował gwałt. Pokazał społeczeństwo w czasie transformacji, ludzi próbujących zmierzyć się z nowymi wartościami, aspiracjami i marzeniami. Ludzi też często wyrzuconych na margines. Wykorzystywanych przez tych, którzy bezwzględnie budują swoją finansową potęgę.
– W ciągu minionej dekady Chiny zrobiły skok gospodarczy, jaki w innych państwach zająłby 50–100 lat – mówi Jia Zhangke. – Te zmiany muszą kosztować. W Chinach mieszają się dziś: olbrzymie bogactwo i skrajna nędza, rozpacz i euforia, brak wiary i nadzieja. W wielkich miastach żyje się dobrze, na prowincji nędznie. Trwają ogromne migracje, obserwujemy narastanie przemocy.