Reklama
Rozwiń

Reżyser strzelił samobója

„Nauka spadania" Pascala Chaumeila niebezpiecznie balansuje na granicy dramatu i śmieszności.? Od piątku w kinach - pisze Marek Sadowski.

Publikacja: 21.03.2014 08:04

Nauka spadania

Nauka spadania

Foto: BEST FILM

Kino dawno przekroczyło wszelkie granice, nie ma już tematów tabu, wszystko można obśmiać i wyszydzić. Twórcy „Nauki spadania" wzięli pod but samobójstwo i depresje, choć mimo wszystko potraktowali temat łagodnie.

Zobacz galerię zdjęć

Podstawą scenariusza była powieść „Długa droga w dół" Brytyjczyka Nicka Hornby'ego. Jego utwory już wcześniej z powodzeniem ekranizowano, a pisarza za oryginalny scenariusz („Była sobie dziewczyna") nominowano do Oscara. Tym razem tak dobrze nie poszło. Reżyser Pascal Chaumeil nie mógł się zdecydować, co kręci: komediodramat, czarną komedię z wątkiem romantycznym czy dydaktyczną opowieść z hurraoptymistycznym finałem. Widz nie wie więc, czy współczuć bohaterom, czy też śmiać się z ich życiowych niepowodzeń.

Sylwestrowa noc to podobno ulubiona pora samobójców. Tuż przed wybiciem północy na dachu londyńskiego wieżowca spotyka się więc czwórka nieznanych sobie ludzi. Przybyli w tym samym celu, choć powody, które skłoniły ich do podjęcia desperackiej decyzji, są całkowicie odmienne.

Martin (Peter Brosnan) był telewizyjnym celebrytą, gospodarzem masowo oglądanego programu śniadaniowego. Jego kariera i życie legły w gruzach, gdy okazało się, że dziewczyna, z którą się przespał, nie skończyła jeszcze 15 lat. Oskarżony o pedofilię trafił do więzienia. Wyrok odsiedział, ale zatrzasnęły się przed nim wszystkie drzwi.

Wychowująca samotnie niepełnosprawnego syna Maureen (Toni Collette) ma dosyć poczucia bezradności. Jess (Imogen Poots), pyskata nastolatka, pokłóciła się z chłopakiem i zdaje się działać pod wpływem impulsu, choć naprawdę skrywa rodzinną tajemnicę. Rozwoziciel pizzy (Aaron Paul) to muzyk, którego kariera załamała się, nim na dobre się zaczęła. By nie ujawnić banalności swych powodów, zasłania się śmiertelną chorobą.

Rozmowy z nieznajomymi, przyznanie się do błędów i życiowych porażek stają się rodzajem psychicznego oczyszczenia. W efekcie cała czwórka rezygnuje z pomysłu rozstania się z życiem w sylwestrową noc. Wzajemnie deklarują  odłożenie decyzji w czasie, przyrzekają żyć co najmniej do walentynek.

Wybór daty znów nieprzypadkowy, nastrajający do czarnych bilansów. A dalej? Dalej się zobaczy. Finału, choć wiele się wydarzy, łatwo się domyśleć. „Nauka spadania" to film drażniący wysilonym optymizmem, niemającym wsparcia w zachowaniach bohaterów.

Marek Sadowski

 

Kino dawno przekroczyło wszelkie granice, nie ma już tematów tabu, wszystko można obśmiać i wyszydzić. Twórcy „Nauki spadania" wzięli pod but samobójstwo i depresje, choć mimo wszystko potraktowali temat łagodnie.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Film
Ekipa filmu o Violetcie Villas właśnie weszła na plan
Film
Smoki, dinozaury i Scarlett Johansson w rolach głównych
Film
Kamila Dorbach dyrektorką PISF. Z kim wygrała? Jakie będą jej decyzje?
Film
Poznańska Malta z Tildą Swinton i „Za miłość!"
Film
Nieoficjalnie: Kamila Dorbach rekomendowana na dyrektorkę PISF