Zrealizowany przez Elżbietę Ruman „Cud na Kostaryce" (18 kwietnia, w piątek o 20.15 w TVP 1) opowiada historię uzdrowienia, które uznane zostało przez Kościół rzymskokatolicki za cud, za sprawą którego Jan Paweł II ogłoszony zostanie świętym. 50-letnia dziś, Floribeth Mora Diaz, Kostarykanka, z punktu widzenia medycyny, znajdowała się w beznadziejnym stanie. Zdiagnozowano u niej nieoperacyjnego tętniaka mózgu, który niemal z dnia na dzień czynił coraz większe spustoszenia w organizmie.
Była już przykuta do łóżka, gdy 1 maja 2011 roku obejrzała w telewizorze transmisję z beatyfikacji polskiego papieża. O tym, co działo się wcześniej i później, Floribeth sama opowiada w filmie. Znajdują się w nim także wypowiedzi członków jej rodziny i lekarzy.
Wspomnienia uczniów i współpracowników Jana Pawła II stały się z kolei tematem dokumentu „Nasz profesor papieżem" Grzegorza Linkowskiego. (19 kwietnia w sobotę o 10.20 w TVP 1). Opowieść osnuta została wokół związków Karola Wojtyły z Katolickiem Uniwersytetem Lubelskim, na którym nauczał przez 24 lata. Kierował katedrą etyki na Wydziale Filozofii od 1956 do 1978 roku. Wybór Lublina jako miejsca pracy naukowej, był kompromisem w ówczesnej rzeczywistości. Został wówczas zamknięty Wydział Teologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, na którym Karol Wojtyła właśnie zrobił habilitację. Rozpoczęły się regularne wyprawy do Lublina na zajęcia.
Występujący w filmie współpracownicy i uczniowie pamiętają, że przyjeżdżał zawsze nocnym pociągiem, a pierwsze kroki kierował do dominikanów, gdzie o. prof. Albert Krąpiec przygotowywał dla niego mocną, poranną kawę. Przyszły papież regularnie pijał ją zimną, bo modlił się długo jeszcze po zakończeniu mszy świętej... Jedna z sióstr Urszulanek, u których się zatrzymywał, wspomina, że nosił lekko „wyświeconą" sutannę. I że w ogóle go to nie zajmowało...
Lgnęli do niego studenci i pracownicy naukowi, bo rozmowy z nim były inspirujące i krzepiące. Studenci tytułowali go „wuj" i nawet tak podpisywał się w listach do nich. Chętnie wyjeżdżał z nimi na wspólne wyprawy turystyczne, choć często w czasie ich trwania miał długie samotne chwile.