Wywiady z nimi ukazały się w dziennikach, tygodnikach, miesięcznikach, prasie poważnej, kobiecej i plotkarskiej. Promując swój film Stuhrowie nie odmawiali rozmów nikomu.
Dzisiaj, gdy już wrzawa medialna przycichła, warto sięgnąć po książkę „Obywatel Stuhr". Czytelnik znajdzie w niej dwa obszerne wywiady - z każdym z artystów osobno i scenariusz filmu. To pozycja, która teoretycznie miała towarzyszyć filmowi, ale naprawdę jest w niej coś znacznie więcej: zapis kawałka historii Polski, opowieść o zmieniających się pokoleniach.
W „Obywatelu" Jerzy Stuhr opowiedział o sześciu dekadach życia w Polsce. Reżyser poszedł śladami Munka. Jego bohater przypomina miotanego przez historię Piszczyka. To pechowiec i oportunista, który mimowolnie stawał się zarówno antybohaterem, jak i bohaterem. Niechcący znalazł się w partii, a potem w „Solidarności", niechcący trafił do centrum kultury żydowskiej, niechcący został internowany, niechcący był uznany za kapusia. I nawet kobieta, z którą się ożenił okazała się funkcjonariuszką SB. Takie to już było to jego „zezowate szczęście".
W filmie, który nie przybiera tonu martyrologicznego, lecz ironiczny i lekko prześmiewczy, w roli starego Jana Bratka wystąpił Jerzy Stuhr, a jego syn zagrał młodego Bratka. Reżyser zresztą przyznaje, że „Obywatel" to historia przez niego „w jednej trzeciej przeżyta, w jednej trzeciej zaobserwowana, w jednej trzeciej wyobrażona".
Dlatego wywiady z oboma artystami przeprowadzone przez Ewę Winnicką stają się pretekstem do dyskusji o losach polskiej inteligencji, ale też do spojrzenia na dwa pokolenia Polaków. Jerzy Stuhr w rozmowie podzielonej na wspomnienia z kolejnych okresów życia pasjonująco i niesztampowo opowiada o przewrotach historii. Maciej Stuhr mówi z o swoich doświadczeniach zakończonych dyskusją po „Pokłosiu". A obaj dzielą się też refleksją o zawodzie aktora - o tym, jak rozumieją go sami i jak widzą go inni. Dzieli ich generacja, a przecież obaj dostają wciąż podobne propozycje — czytania instrukcji pieców do chleba, reklamy batonów Maciek. Obaj też walczą o prawo do prywatności.