Usłyszeliśmy dziesiątki dramatycznych historii. Trudno sobie wyobrazić piekło, z którego niejednokrotnie ci ludzie uciekli, i piekło, przez które musieli przejść, żeby znaleźć się we Francji. Spotkaliśmy wiele osób takich jak Samba. W afrykańskich wioskach rodziny często wybierają jedną osobę, która ma pojechać do Europy, zaczepić się w Paryżu czy Londynie, pracować na czarno i przysyłać rodzinie pieniądze. Po tych rozmowach mogliśmy nakręcić przynajmniej kilka mocnych filmów. Ale w każdym, jak to u nas, byłaby przeciwwaga: humor.
Po zamieszkach na przedmieściach Paryża, a zwłaszcza teraz, po ataku na „Charlie Hebdo", stosunek do emigrantów nie pogorszy się? Panów film nie spotka się z krytyką?
Nie. Proszę pamiętać, że ostatnie zamachy nie były dziełem obcych, lecz Francuzów. Takich samych jak ja. Zresztą „Samba" nie jest publicystyką na temat emigracji. To również film o pracy. Nasz Samba, żeby jakoś egzystować, musi zacząć inaczej się ubierać i w metrze, z teczką w ręce, udawać urzędnika. I haruje jak wół. A najbardziej zależało nam, by opowiedzieć uniwersalną historię o ludziach zagubionych. Dlatego wymyśliliśmy Alice – depresyjną, złaknioną uczucia wolontariuszkę ze stowarzyszenia pomagającego emigrantom. Tak naprawdę jej rozpaczliwe szukanie szczęścia i emocjonalne problemy nie są bardzo różne od problemów samotnego Samby.
Wasz aktor Omar Sy gra już w amerykańskich hitach „X-Meni" i „Jurassic World". Panów następny film też powstanie w Stanach?
Wątpię. Chcielibyśmy spotkać się na planie z młodymi francuskimi aktorami. Pewnie więc zrobimy coś, co będzie się działo na przykład w szkole. Oczywiście, jak to u nas, coś okraszonego uśmiechem. Na pewno nie myślimy o science fiction, 3D ani rozdętych budżetach. Zależy nam, żeby nie czuć presji. Gdybyśmy musieli robić coś pod dyktando inwestorów, to wolelibyśmy otworzyć restaurację z sushi. Albo pizzerię.
Zwyczajni, grzeszni, tęskniący za szczęściem
Samba to w filmie Naka che'a i Toledano nie taniec, tylko imię bohatera. Nielegalnego emigranta z Afryki (świetny Omar Sy), który przyjechał do Francji za chlebem, pracuje na zmywaku, mieszka kątem u wuja, zadomowionego już w Paryżu, z życia ma niewiele. Gdy przez przypadek zostaje zatrzymany przez policję, okazuje się, że nie ma papierów. Jako nielegalny emigrant ma trzy dni na opuszczenie Francji. I wtedy pojawia się obok niego wolontariuszka (Charlotte Gainsbourg). Kobieta, która rzuciła pracę w korporacji. Samotna i wypalona, próbuje podnieść się z depresji. Chce Sambie pomóc. A może przy okazji odzyskać sens życia? Oboje są bardzo zwykli, mają swoje słabości, tajemnice, niespełnienia. Nie są aniołami, życie układało im się różnie, ale przecież bronią się przed pójściem na dno.