Choć dzieje kinematografii gruzińskiej jest tak samo długa jak historia kina, to jej najlepszy czas przypada na lata 60.–80. ubiegłego wieku. Nazwiska takich reżyserów, jak Tengiz Abuładze, Georgij Danielija, Otar Joseliani, Łana Gogoberidze, Siergiej Paradżanow czy Gieorgij Szengiełaja, liczyły się wówczas w świecie, a ich filmy zdobywały nagrody na międzynarodowych festiwalach.
Realizowane w Gruzji obrazy, choć oficjalnie reprezentowały kinematografię Związku Radzieckiego, wyróżniały się na tle utworów z innych republik związkowych oryginalną poetyką łączącą ludową tradycję z malarską wyobraźnią i specyficznym poczuciem humoru.
„Kino gruzińskie to dziwne zjawisko – zachwycał się włoski mistrz światowego kina Federico Fellini – wyjątkowe, filozoficznie lekkie, wysmakowane, a jednocześnie dziecinnie czyste i niewinne. Jest w nim wszystko, co może doprowadzić mnie do płaczu, a muszę powiedzieć, że niełatwo to osiągnąć".
Po rozpadzie ZSRR dla kina gruzińskiego nastały trudne czasy. Niemal zaprzestano produkcji nowych filmów, bo zabrakło chętnych do ich finansowania, a wielu reżyserów wybrało z konieczności pracę za granicą.
Mniej więcej od dekady ta sytuacja powoli się zmienia, pojawiło się nowe pokolenie filmowców, znaleźli się sponsorzy i koproducenci m.in. z Estonii (konkurujące z „Idą" do Oscara „Mandarynki"). A w koprodukcji z Ukrainą Levan Koguashvili, absolwent dwóch szkół filmowych – moskiewskiej i nowojorskiej – nakręcił „Randki w ciemno", komediodramat głęboko zanurzony we wciąż pokaleczonej wspomnieniami ZSRR gruzińskiej codzienności. A jednocześnie, a może przede wszystkim, chwilami gorzką, chwilami nieodparcie zabawną opowieść o desperackich próbach poszukiwania miłości we współczesnym świecie.