- Byliśmy grupą studentów, którzy chcieli wyrzygać tę całą szarość, niemożność i stworzyć coś nowego – wspomina Ryszard Tymon Tymański, jeden z członków grupy, która skupiała grafików, poetów, malarzy, muzyków, fotografów i performerów.
Jej liderem i niejako ideologiem był Zbigniew Sajnóg, poeta, filozof i miłośnik wszelkich eksperymentów artystycznych. Jego mieszkanie było bazą, w której drzwi były otwarte zawsze i dla wszystkich, którym cokolwiek się chciało. To było miejsce z ludzką twarzą w zdehumanizowanych czasach – wspominają członkowie grupy. Wszyscy tam bardzo chętnie przychodzili, bo był to inny świat.
- Zbyszek był jednym z nielicznych moich znajomych, których postrzegałem jako przejrzyście czystych w zachowaniu, zamiarach, a jednocześnie wielce kreatywnych i posiadających wiedzę – wspomina Paweł Paulus Mazur, członek TOTART-u.
W filmie „TOTART – czyli odzyskiwanie rozumu" Tymański opowiada o cierpieniu inteligenta, które było ich udziałem, o tym, że sztukę traktowali jako terapię, wspólny rytuał, bo – jak mówi – wszyscy mieli problem ze światem. Skłaniali się ku „anarchizmowi metafizycznemu" i z upodobaniem skandowali m.in. „miesiączkuje woźna - będzie zima mroźna".
Czasy się jednak zmieniały, przyszedł i rok 1989, a wraz z nim obsesja autodestrukcji zaczęła słabnąć. I tu rozeszły się ich drogi z założycielem grupy, który nie ustając w poszukiwaniach trafił do sekty Niebo...