Media w obliczu nowych wyzwań

Jak w dobie social mediów, fałszywych kont, trolli i botów starać się odróżnić informację prawdziwą od dezinformacji i misinformacji?

Publikacja: 13.05.2024 03:00

Uczestnicy dyskusji rozmawiali o skali dezinformacji w internecie i możliwościach jej przeciwdziałan

Uczestnicy dyskusji rozmawiali o skali dezinformacji w internecie i możliwościach jej przeciwdziałania

Foto: Maciek Zygmunt

Właściwa informacja daje władzę i pieniądze, ma moc decydowania o losach ludzi, społeczeństw i krajów. Często liczy się szybkość jej pozyskania. Ale z drugiej strony w nieodpowiednich rękach i niewłaściwie użyta może stanowić groźną broń.

Jak więc w dobie social mediów, fałszywych kont, farm trolli i botów szukać informacji sprawdzonych? Jak we współczesnym świecie walczyć z propagandą i celową dezinformacją, coraz częściej stosowaną jako narzędzie zdobywania wpływów i wywoływania określonych reakcji społecznych? Jak w zalewie fake newsów i clickbaitów odróżnić prawdę od fałszu? Jakie niebezpieczeństwa w tym obszarze przynosi prawdziwa eksplozja popularności sztucznej inteligencji, której jesteśmy świadkami, a jakie stwarza szanse – na pomoc w szybszej weryfikacji informacji, odsianiu tych z gruntu fałszywych? Jaka jest rola edukacji i odpowiedzialnej polityki informacyjnej? Jak wspierać wiarygodne media? O tym dyskutowali uczestnicy debaty „Informacja i dezinformacja” na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach.

400 tys. fake newsów

Sebastian Bykowski, wiceprezes Instytutu Monitorowania Mediów (IMM), wskazał, że gwałtownie rośnie liczba informacji, które mówią o dezinformacji i fake newsach. Przed pandemią rocznie w prasie, radiu, telewizji i internecie było ok. 20 tys. informacji, w których ktoś mówił o fake newsach. W pandemii nastąpił skok do 200 tys., a po wybuchu wojny w Ukrainie – 400 tys.

– Fakt, że jako społeczeństwo coraz częściej stykamy się z mówieniem o fake newsach, sprawia, że jesteśmy bardziej świadomi tego problemu – stwierdził Sebastian Bykowski. – Coraz więcej osób i instytucji spotkało się także z nieprawdziwą informacją na swój temat. Wcześniej były to raczej kwestie związane z kryzysowym PR firmy, dotyczącym np. istniejącej wady produktu czy usługi. Dziś coraz częściej chodzi o przedstawianie firm w nieprawdziwym świetle – dodał.

Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, stwierdził krótko: – Jest coraz więcej informacji, to przybywa i dezinformacji.

Z kolei fake news jest zjawiskiem epoki cyfrowej: to nieprawdziwa informacja opublikowana za pośrednictwem mediów cyfrowych, czyli powielona potencjalnie dziesiątki milionów razy. Wcześniej nie było takiego pojęcia; mówiliśmy o nieprawdzie, fałszu, propagandzie.

– Nieprawda w mediach była zawsze. Wystarczy przypomnieć sobie „Dziennik Telewizyjny” epoki PRL – mówił Chrabota. – Królestwo prawdziwej informacji dała nam dopiero demokracja. Dziś jesteśmy w mediach niezależnych, które walczą o klienta, a nasi odbiorcy wybierają to, co im odpowiada. Naszą fundamentalną wartością jest przekazywanie prawdy. Ludzie cenią sobie kryteria i to, co jest proponowane w zgodzie z nimi – dodał.

Jego zdaniem fake news nie jest problemem profesjonalnych mediów, także cyfrowych, działających zgodnie z kanonem dziennikarskim, lecz jest problemem mediów społecznościowych. I na to trzeba zwracać uwagę.

Krzysztof Gawkowski, wicepremier i minister cyfryzacji, zauważył, że jeszcze nigdy w przestrzeni społeczno-medialnej w Polsce nie było tylu fake newsów i dezinformacji, ile jest dziś.

– Jesteśmy w miejscu, którego sami nie jesteśmy w stanie zdiagnozować. Dezinformacja stała się realną informacją. Uderza w każdą obywatelkę i obywatela na każdym poziomie ich życia. Od pierwszego zaangażowania medialnego pięcio-, siedmio- czy dziesięciolatka, który jest tym zasypywany, obserwując coś na platformach społecznościowych, aż po 90-latka i 100-latka, który mając kontakt z różnym rodzajem dezinformacji, nie tylko w sieci, podejmuje na tej podstawie decyzje, które kształtują jego życie – powiedział Krzysztof Gawkowski. – Dezinformacja to nie jest tylko informacja, to jest systemowe osłabianie państwa na wielu poziomach: stabilności obywatela i demokracji, obniżanie wartości państwa w różnego rodzaju ratingach, to prowadzenie działań stricte wojennych przeciwko państwu. To doprowadzanie do niestabilności gospodarczej firm. To uderzanie w podstawy gospodarki – wymieniał wicepremier.

Przywołał przykład z ostatniego sylwestra, gdy jedna z wielkich platform podała nieprawdziwy kurs złotego, z którego wynikało, że nasza waluta drastycznie się osłabiła. – Dzieje się to w państwie, które ma demokratycznie wybraną władzę, demokratyczne struktury, umiejętność zarządzania kryzysowego. Całe szczęście, że był to dzień wolny od pracy, bo wyobraźcie sobie, jakie mogłyby być konsekwencje, gdyby to nastąpiło np. 15 minut przed otwarciem giełdy – powiedział. Ogromne turbulencje mogłoby wywołać włamanie na konto społecznościowe np. ważnego polityka i przekazanie nieprawdziwych informacji o jakiejś dużej firmie czy zdarzeniu geopolitycznym.

– Dlatego ważne są wartości w państwie i weryfikatory takich informacji. Trzeba to robić systemowo i my już to robimy. Trzeba też postawić sobie pytanie, ile wolności, a ile odpowiedzialności. Obecna sytuacja jest wyzwaniem dla nas wszystkich, jako państwa, klasy politycznej i jako społeczeństwa. Dotyczy to zresztą całej Europy – mówił wicepremier.

Pytanie o regulacje

Jakub Olek, director of public policy and government relations, Central & Eastern Europe, TikTok, ocenił, że jedną z przyczyn sytuacji, z którą mamy do czynienia, jest łatwość dostępu do treści i do jej tworzenia. Zgodził się, że do walki z dezinformacją trzeba podejść systemowo: – My tak staramy się robić, zbudować filary bezpieczeństwa, w oparciu o które będziemy się poruszać.

– Na TikToku mamy cztery takie filary. Pierwszy to zasady społeczności, które jasno wskazują, co jest dozwolone, a co nie, odróżniają dezinformację od np. misinformacji, błędu czy błędnej interpretacji. Drugi to moderacja na dwóch poziomach: sztucznej inteligencji i osobowym, zawsze w lokalnym języku. Trzeci to to, co dzieje się na platformie, czyli jak twórcy wchodzą w interakcję z użytkownikami, z konsumentami treści, co mogą zrobić, jak mogą raportować, jak rozpoznawać te treści. Czwarty to oczywiście współpraca z organizacjami zewnętrznymi, takimi jak np. NASK, na którą zawsze jesteśmy otwarci i staramy się wychodzić jej naprzeciw – wymieniał Jakub Olek.

– Rozumiemy odpowiedzialność, która na nas spoczywa. TikTok w Polsce to ponad 11 mln użytkowników, to ponad 200 moderatorów na bieżąco czuwających nad treściami – jest to największa liczba moderatorów w porównaniu z innymi platformami. W Europie nad bezpieczeństwem treści czuwa ponad 6 tys. osób, a globalnie – ponad 40 tys. Mamy ekspertów zarówno wewnątrz firmy, jak i na zewnątrz w instytucjach, z którymi współpracujemy, także komercyjnie. W Polsce naszym partnerem jest Demagog, ale jest ich 18 w ponad 50 językach. Ponad 97 proc. szkodliwej dezinformacji jest przez nas usuwane proaktywnie – podał przedstawiciel TikToka. – Mocno dbamy o właściwe definicje, by odróżniać dezinformację od np. misinformacji czy błędu, które mogą nie być szkodliwe. Dezinformacja to zorganizowane działanie, obliczone na skalę, z jasną wolą wprowadzenia kogoś w błąd czy zdestabilizowania jakiejś sytuacji. Misinformacja może być szkodliwa, kiedy jest wola rozsiewania nieprawdziwych informacji, a może być nieszkodliwa, kiedy np. twórca użył jakiegoś suplementu, który mu pomógł, i w dobrej wierze informuje o tym swoich obserwujących. Ważne jest więc podejście systemowe i próba zdefiniowania, czym jest dezinformacja oraz walka z nią na różnych etapach – tłumaczył.

Odcienie szarości

Adam Sawicki, group senior vice president digital w Warner Bros. Discovery w Polsce, wskazał, że na początku transformacji był taki głód dostępu do informacji, że dziś mamy nieco „klęskę urodzaju”. Zgodził się, że to powoduje, że dezinformacji jest coraz więcej, ale „odcienie szarości są bardzo duże”.

– Kolejną kwestią jest to, że ten efekt zwielokrotniły media społecznościowe. To, że użytkownicy stali się twórcami kontentu, podbijając go i powielając. Wszyscy chcą być częścią debaty. To jest też proces, którego bardzo chcieliśmy, bo narzekaliśmy na brak informacji, ale nie do końca przewidzieliśmy jego konsekwencje – mówił Adam Sawicki. – Kluczem do tej dyskusji jest to, o czym mówił także pan premier, by przejść od trybu reaktywnego na proaktywny. Bo dziś jesteśmy krok za wydarzeniami – wskazał.

Zgodził się, że wyzwaniem jest systemowe rozwiązanie problemu. – Powinno to nastąpić w sposób partnerski ze wszystkimi uczestnikami rynku. Mamy platformy technologiczne, które funkcjonują jednak w swoim reżimie prawnym, mamy takie media jak TVN, w ramach którego od 2018 r. funkcjonuje kontakt24. On jako pierwszy nie tylko wychwytuje, analizuje, ale także wyjaśnia i daje kontekst fake newsom. Jesteśmy w stanie przepracować w taki sposób około tysiąca newsów rocznie. To za mało, powinno to być kilkanaście tysięcy. W przyspieszeniu tego procesu pomogą nam nowe narzędzia, algorytmy. Ale kluczem jest podejście systemowe, w którym będziemy w stanie wspólnie uregulować ten rynek w sposób proaktywny – podkreślił Adam Sawicki.

Magdalena Wilczyńska, dyrektorka Pionu Ochrony Informacyjnej Cyberprzestrzeni w NASK, zgadzając się, że mamy więcej dezinformacji, zauważyła, że doszło do popularyzacji tego terminu, więc społeczeństwo łatwiej się do niego odwołuje.

Zjawisko jest oczywiście znane wcześniej choćby pod pojęciem propagandy. – W 2015 roku, kiedy mieliśmy do czynienia z kryzysem migracyjnym, dyskusja dotyczyła głównie mowy nienawiści. Dopiero później wybory w USA i brexit sprawiły, że ta terminologia zaczęła wchodzić do języka codziennego. Zaczęła być też nadużywana. Jesteśmy w ogromnym chaosie metodologicznym i terminologicznym – wskazała Magdalena Wilczyńska.

– Mamy fake news, który jest terminem parasolowym, obejmuje misinformację i dezinformację, więc teoretycznie także błędne, nieintencjonalne rozprzestrzenianie fałszywych treści. Mamy wojnę hybrydową, czyli pojęcie wykorzystywane przez NATO i niektóre służby. Ostatnio mamy też pojęcie fimi – foreign information manipulation and interference, oraz dimi – czyli domestic information manipulation and interference. Mamy problemy metodologiczne z rozpoznawaniem tych zjawisk, bo każda z organizacji weryfikujących fakty, podobnie jak niemal każda ze służb, posługuje się inną terminologią. Swoje metodologie mają także platformy. W efekcie pojęcie dezinformacji jest intuicyjne – mówiła przedstawicielka NASK.

Podała też, że z badań NASK wynika, że aż 40 proc. młodych ludzi nie jest w stanie rozpoznać dezinformacji. 50 proc. w ogóle nie sprawdza źródeł.

– Ten problem pozostawiony bez odpowiedzi będzie jedynie narastał. Bardzo istotne jest przy tym rozróżnienie między dezinformacją a misinformacją. Dezinformacja jest pierwszym zasianym ziarnem, ale rozprzestrzenia się poprzez nieintencjonalne rozpowszechnianie. Także przez to jest jej więcej. Zmienił się również model komunikacji. Informacja nie idzie od instytucji przez media do ludzi. Poprzez platformy idzie równolegle tymi trzema kanałami, co powoduje, że nie jest już tak weryfikowana jak dotąd, bo nigdy nie uczyliśmy się, że mamy to robić. Pojawia się więc tu także kwestia właściwej edukacji – mówiła Magdalena Wilczyńska.

Jakub Olek odniósł się do tej wypowiedzi, wskazując, że TikTok jest otwarty na współpracę na polu edukacji i jest chętny do podejmowania wspólnych działań.

Materiał partnera
Amerykanie budują kadry jądrowe w Polsce – to szansa dla naszej gospodarki
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał partnera
Zdrowie to najlepsza inwestycja
Materiał partnera
Energetyka jądrowa w centrum uwagi
Europejski Kongres Gospodarczy
Wartości, które należy promować w biznesie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Europejski Kongres Gospodarczy
Czy proste podatki są możliwe