To był czarny poniedziałek na giełdach całego świata. WIG20 stracił 6,7 proc., najwięcej od kwietnia 2000 r. Nie lepiej było w Europie Zachodniej. Ceny akcji spadły średnio o ponad 6,5 proc. Falę wyprzedaży wywołała gigantyczna przecena na rynkach azjatyckich. Indeks w Bombaju obniżył się o 7,4 proc., Hang Seng w Hongkongu o 5,5 proc., a notowania w Singapurze o ponad 6 proc.
Ceny spadają już od kilku tygodni i inwestorzy wpadają w panikę. Wycofują się z rynku, żeby ograniczyć straty. Jeżeli ktoś kupił fundusz inwestycyjny polskich akcji pod koniec ubiegłego roku, przeciętnie stracił już 20 proc. Jeżeli zainwestował w połowie 2007 r., jego majątek stopniał aż o 30 proc.
Wśród ekonomistów panują skrajnie odmienne opinie. – Myślę, że to histeria. Wzrost gospodarczy w Polsce pozostanie silny i nie ma przesłanek do takich spadków. Niedługo inwestorzy ochłoną – mówi analityk Domu Maklerskiego BOŚ Jacek Tyszko. Innego zdania jest analityk towarzystwa emerytalnego Bankowy Piotr Wiśniewski. – Opinie, że po silnych spadkach na giełdach powróci wzrost, mogą być nieuzasadnione. Inwestorzy za granicą już zaczynają przygotowywać się na dłuższe spadki.
Nikt nie jest w stanie przewidzieć, co dalej będzie się działo ze światową gospodarką, i ta niepewność sprawia, że inwestorzy pozbywają się akcji. Stanom Zjednoczonym grozi recesja. Coraz częściej pada pytanie, czy nie uderzy ona w gospodarki innych państw. Azja, na czele z rozwijającymi się w tempie 10 proc. rocznie Chinami, jest ostatnią deską ratunku dla światowej gospodarki. W tym dla Europy, z której firmy wysyłają do Chin coraz więcej towarów. Każdy sygnał, że azjatycki boom może wygasnąć, wywołuje panikę.
George Soros, słynny inwestor, powiedział w wywiadzie opublikowanym wczoraj przez austriacki dziennik „Der Standard”, że Europie grozi recesja. To byłby najgorszy scenariusz dla Polski, gdyż strefa euro jest naszym głównym partnerem handlowym. Większość uznanych ekonomistów twierdzi jednak, że scenariusz światowego kryzysu jest nierealny. Problem w tym, że indeksy giełd na całym globie poruszają się najczęściej w podobnym kierunku. Jeżeli w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych dochodzi do silnych spadków, nic nie może uratować inwestorów w Warszawie. – To działa jak zaraza – mówi główny ekonomista Raiffeisen Banku Jacek Wiśniewski. Jego zdaniem globalny kryzys gospodarczy jest bardzo mało prawdopodobny. Ale na kupowanie akcji wciąż może być za wcześnie.