Wyjeżdżając za granicę, powinniśmy nieco zmienić sposób myślenia o kartach płatniczych. W kraju posługiwanie się plastikowym pieniądzem jest bardzo proste. Jeżeli zapłacimy kartą w sklepie 55 zł, to z naszego ROR znika dokładnie 55 zł albo dokładnie taka kwota obciąża rachunek karty kredytowej. Nie ma znaczenia, czy na karcie znajduje się logo Visa czy MasterCard ani to, który bank ją wydał. Wyjątkiem są karty, przy których bank nalicza prowizje od transakcji bezgotówkowych, ale to nieistotny margines rynku.
Także zasady korzystania z krajowych bankomatów nie należą do skomplikowanych. Użycie urządzenia wskazanego przez bank nie kosztuje nic, jeżeli używamy karty debetowej do ROR. Wypłacając 100 zł, możemy się spodziewać obciążenia rachunku dokładnie taką sumą. Podejmując gotówkę z obcej maszyny, zapłacimy dodatkowo prowizję.
Wyjeżdżając za granicę, również trzeba pamiętać o prowizji za podjęcie gotówki z bankomatu. Tam darmowych dla nas urządzeń najczęściej nie ma. Na luksus wypłacania gotówki bez dodatkowych kosztów w niektórych krajach i w urządzeniach należących do wskazanych sieci mogą liczyć jedynie klienci BZ WBK, Citi Handlowego, Deutsche Banku, Nordea Banku i Pekao SA. Szczegółowe informacje o ich usługach zostały zebrane w tabeli.
Inną nieprzyjemną stroną korzystania z zagranicznych bankomatów jest wysokość prowizji. Na palcach jednej ręki można policzyć te banki, które zadowolą się stałą, zryczałtowaną opłatą. Pod tym względem wyróżnia się oferta Polbanku (8 zł za wypłatę) Citi Handlowego, gdzie za skorzystanie z zagranicznej maszyny płaci się 9,99 zł, oraz mBanku, MultiBanku i Nordea Banku, których stawka wynosi 10 zł. Kilka banków zrezygnowało z naliczania prowizji. Są to Raiffeisen Bank, Fortis Bank (zwolnienie dotyczy wybranych klientów) i dodatkowo w okresie promocji Bank Pocztowy. Ich konkurenci wciąż pobierają procent od podjętej kwoty. Najwyższe opłaty przewidziano w cennikach Pekao SA (4 proc., ale nie mniej niż 4,5 zł) i Lukas Banku (4 proc., minimum 10 zł). W efekcie w każdym z nich wypłata 300 euro oznacza około 40 zł prowizji dla banku.
Na ostateczny koszt użycia karty za granicą w jeszcze większym stopniu niż prowizja wpływają stosowane przez banki przeliczniki walutowe. Przebywając za granicą, wydajemy funty, korony lub euro, a ROR lub rachunek karty kredytowej jest ostatecznie obciążany kwotą w złotych. W dodatku wartość 20 funtów, 40 euro czy 500 koron zostanie przeliczona na różne sumy w polskiej walucie w zależności od tego, jakich kursów użył dany bank. Z obliczeń „Rz” wynika, że różnice mogą przekraczać 7 proc.