Giełdowi gracze z powodzeniem wykorzystali trwającą przez większość 2007 roku hossę. Jak wynika z informacji zebranych przez "Rzeczpospolitą" w izbach skarbowych w całym kraju, gwałtownie wzrosła liczba podatników, którzy złożyli fiskusowi zeznanie PIT-38, czyli rozliczenie zarobków giełdowych.
– Nic dziwnego, skoro prawie przez cały rok wszystkie fundusze we wzmożonych kampaniach reklamowych biły po oczach czasami nawet kilkusetprocentowym wzrostem – wyjaśnia Jarosław Janecki, główny ekonomista Societe Generale. – W Polsce nastąpił zryw, w trakcie którego nawet ci, którzy dotąd z giełdą nie mieli wiele wspólnego, lokowali tam swoje oszczędności. Jednak oni też, gdy nadeszły spadki, czym prędzej się z parkietu wynosili.
Wielu Polaków wykorzystało ciągnące się wiele miesięcy pasmo zwyżek na GPW, aby pomnożyć swój majątek, niektórzy nawet dwukrotnie. W woj. zachodniopomorskim jeszcze w 2006 roku na parkiecie zarabiało nieco ponad 9,2 tysiąca osób, podczas gdy w ubiegłym roku liczba giełdowych krezusów wzrosła do ponad 17,7 tys.
Swoje dochody z 46,4 mln zł do 119,3 mln zwiększyli m.in. gracze z Nowej Huty w Krakowie czy mieszkańcy województwa lubelskiego – z 185 mln zł w 2006 roku do 310 mln zł w roku ubiegłym. Niestety, byli też tacy, którzy mimo hossy tracili. Z 48 mln zł do ponad 723 mln zł wzrosły m.in. straty Ślązaków, Podlasianie zaś z 11 mln zł wykazanych w rozliczeniu za 2006 rok zwiększyli kwotę strat do 105 mln zł, co oznacza wzrost o 834 proc. Była ich jednak garstka w tłumie zarabiających, i to dobrze.
– W sumie miniony rok nie był dla osób inwestujących na giełdzie aż tak nieudany, jak podawały to media – zapewnił rzecznik Izby Skarbowej w Białymstoku Radosław Hancewicz. – W naszym regionie giełdowe zarobki wzrosły aż o 87 proc.