W Ameryce kolejną szansę dała jej Hiszpanka Isabel Coixet. W nakręconej na podstawie powieści Philipa Rotha „Elegii” Cruz zagrała studentkę zakochaną w starszym profesorze. Młodą kobietę, która nie chce prześlizgnąć się przez życie i nie boi się przyznać do miłości. A potem musi jeszcze pogodzić się z własną, ciężką chorobą.
Jej kreacja u Woody’ego Allena znów okazała się brawurowa. Penelope Cruz gra pełną temperamentu Hiszpankę, wyzwoloną kobietę, w której tyle samo jest siły co kruchości.
– Sama taka jestem – mówi. – Jak trzeba, mogę przenosić góry. Ale bardzo łatwo mnie złamać.
A więc skandalizująca gwiazda czy wspaniała aktorka? Rozpustna pożeraczka serc czy zagubiona w wielkim świecie córka fryzjerki z Alcobendas?
– Ona jest strasznie naiwna – mówił Ted Demme. – Kiedyś powiedziała mi: „Ale wczoraj zaszalałam!”. Od razu wiedziałem, co zrobiła: wypaliła paczkę papierosów, wypiła jedno piwo i poszła do kina na nocny seans. Dla niej to szaleństwo. Penelope jest w gruncie rzeczy grzeczną dziewczynką z Hiszpanii, która chodziła do katolickiej szkoły.
Jej przyjaciółką jest hollywoodzka Latynoska Salma Hayek.
– Penelope zostawia mi na sekretarce zabawne wiadomości, które nagrywa najdziwniejszymi głosami – opowiada meksykańska piękność. – Gdy wychodzimy razem, wkładamy identyczne sukienki albo udajemy ten sam nerwowy tik. I zawsze dzwonimy do siebie, gdy w naszym życiu zdarza się jakiś dramat.
Teraz może będzie ich mniej. Hayek niedawno wyszła za mąż, ma małą córeczkę. Cruz związana jest z hiszpańskim aktorem, swoim przyjacielem „od zawsze” – Javierem Bardemem. Już po „Vicky...” zagrała w nowym obrazie Roba Marshalla „Nine” i w następnym filmie Almodóvara „Przerwane objęcia”. Od lat oddaje się działalności charytatywnej. Nie chce o tym mówić, bo uważa, że nie po to człowiek pomaga innym, by się chwalić.
Ma apartament w Los Angeles, ale coraz częściej wraca do Hiszpanii. – Tam mam rodzinę i wspomnienia – wyznała w jednym z wywiadów. – Kocham hiszpańską sztukę, rozumiem tradycję, mentalność. Można zwiedzać świat, ale trzeba mieć dokąd wracać.
I trzeba mieć do kogo wracać. Coraz częściej mówi się, że Cruz i Bardem pobiorą się.
– Ludzie uważają, że artysta powinien być nieszczęśliwy. Ale wierzę, że zawirowania mam już za sobą. Chyba wolę być trochę gorszą aktorką z poukładanym życiem niż wielką artystką, która stale sięga do torebki po fiolkę ze środkami uspokajającymi.