[b]Rz: Panuje opinia, że na krajowym rynku zachwiano proporcje między cenami nieżyjących klasyków, których obrazy kupić można za ok. 200 tys. zł, a cenami płócien żyjących malarzy. Jeśli obraz Fangora lub Gierowskiego kosztuje pół miliona, to dobry obraz Gierymskiego powinien kosztować 3 mln zł, a to nierealna cena![/b]
Wojciech Fibak: W latach 70. odwiedzałem światowe galerie; już wtedy obowiązywał trend, że najbardziej ceni się malarstwo współczesne i – umownie to nazywając – nowoczesne. Osiąga ono najwyższe ceny. Ludzie bardziej czują sztukę współczesną. Jest im emocjonalnie bliższa od sztuki np. renesansowej czy Rubensa.
Nie można ekstremalnych cen współczesnych polskich obrazów traktować jako reguły. Warto podejść do nich z dystansem. Wyjątkowy obraz Gierowskiego wylicytowano do rekordowej ceny 470 tys. zł, ale wybitne prace artysty kosztują zwykle 200 – 250 tys. zł. Gdyby dziś w sprzedaży pojawił się wyjątkowy obraz np. Tadeusza Makowskiego, to kosztowałby ok. 3 mln zł.
Nowojorski marszand Zbyszek Legutko powtarzał, że świetny obraz wielkiego artysty powinien kosztować tyle co dom w dobrej dzielnicy. W Polsce to na razie nierealne. Nasz rynek to ciągle cenowe eldorado. W porównaniu ze światem sztuka jest istotnie tańsza, choć jej poziom artystyczny jest równie wysoki. Tylko tacy artyści jak Abakanowicz, Opałka, Sasnal osiągnęli światowe ceny.
[b]Od czego zależy cena powojennych obrazów?[/b]