W samej tylko stolicy, jak wynika z danych policji, działa pięć grup przestępczych, które wyłudzają kredyty na podstawione osoby.
- Są jak dobrze zorganizowane przedsiębiorstwa. Jedna osoba wyszukuje "słupa", który ma wziąć kredyt, inna załatwia fałszywe papiery – opowiada mł. insp. Leszek Czaplicki, naczelnik Wydziału Przestępczości Gospodarczej warszawskiej policji. Dodaje, że przestępcy wykorzystują najczęściej osoby bezrobotne i bezdomne, które nie mają żadnej historii kredytowej w Biurze Informacji Kredytowej.
Kupują im ubrania, zakładają na nich firmy, a zdarza się nawet, że opłacają ZUS. Bywa też, że pierwsze dwie, trzy raty kredytu spłacają, by te same osoby dostały kolejny kredyt. – Ci, którzy składają wnioski w bankach i odbierają gotówkę, za swoją przysługę otrzymują 10 – 20 proc. kwoty kredytu, ale zdarza się, że są to nawet niższe sumy– mówi naczelnik Czaplicki. Dodaje, że bardzo trudno jest policji dotrzeć do organizatorów przestępczego procederu, bo "słupy" ich po prostu nie znają. Mają kontakt tylko z naciągaczami lub doradcami kredytowymi na usługach przestępców. Zwykle też nie mają świadomości, z jakimi konsekwencjami łączy się wyłudzenie kredytu.
[srodtytul]Firmy jak fabryki [/srodtytul]
Bankowcy przyznają, że przestępcy posługują się coraz bardziej wyrafinowanymi sposobami. Zakładają spółki, które po jakimś czasie mogą się starać o pożyczkę, lub też kupują firmę, która ma dobrą historię kredytową. Taką spółkę wykorzystują na dwa sposoby. Po pierwsze jako fabrykę zaświadczeń o zatrudnieniu, po drugie jako podmiot, który może się starać o kredyt.