[b]Rz: Czy w Polakach drzemie duch innowacyjności? Czy mogą u nas powstać technologie, które zrewolucjonizują świat?[/b]
Janusz Filipiak: Geny mamy dobre, więc wydaje się, że nie ma żadnych przeciwwskazań, abyśmy mogli stworzyć nową technologię na skalę globalną. Wszystko jednak, jak to zwykle bywa w naszym kraju, rozbija się o szczegóły.
[b]Co ma pan na myśli?[/b]
W Polsce wszystko stoi na głowie. Świat idzie naprzód, a my ze swoją mentalnością, jeśli chodzi o wynalazczość, wciąż tkwimy w XIX wieku. We współczesnym świecie liczy się praca zespołowa. Pracując w pojedynkę, niczego się nie osiągnie. Dlatego, gdy ktoś myśli, że pojedynczy naukowiec czy informatyk, jak kiedyś Edison, wymyśli żarówkę, jest w błędzie. Dlatego tak krytycznie oceniam to, co robi PARP wspólnie z Ministerstwem Rozwoju Regionalnego. To instytucje urzędnicze, które działają całkowicie nieefektywnie. Nie rozumieją współczesnego świata. Znają teorię, ale nie mają pojęcia o praktyce. Przygotowały ciekawy skądinąd konkurs wspierania rozwoju usług internetowych. Jednak wykluczyli z niego duże firmy. Chcą wesprzeć za to kilkaset małych podmiotów. Według mnie jest to zwykłe topienie i marnotrawienie pieniędzy. Co można dzisiaj zrobić za milion czy parę milionów złotych? Odpowiedź jest prosta – niewiele lub zupełnie nic. Żeby stworzyć coś przełomowego, trzeba zespołu ludzi, biura, zaplecza technologicznego i infrastruktury. To kosztuje dużo więcej niż parę milionów.
[b]Dlaczego uważa pan, że małe zespoły nie są w stanie nic zrobić?[/b]