U Rzymian w Jordanii

Wyobraźmy sobie, że pod Warszawę przybywają Japończycy i budują tam miasto na wzór Tokio. I mówią do nas: korzystajcie z tego i żyjcie jak my

Publikacja: 27.11.2009 00:16

Przy głównej ulicy miasta (cardo maximus) mieściły się sklepy, nimfeum, termy. Więcej zdjęć: www.rp.

Przy głównej ulicy miasta (cardo maximus) mieściły się sklepy, nimfeum, termy. Więcej zdjęć: www.rp.pl/galeria/235161,395624.html

Foto: Fotorzepa, Filip Frydrykiewicz F.F. Filip Frydrykiewicz

[b][link=http://www.rp.pl/galeria/235161,395624.html]Zobacz galerię zdjęć[/link][/b]

Któż nie przeprowadziłby się do nowej metropolii z Warszawy, która wyglądałaby przy niej jak zapuszczona wioska? Któż nie chciałby zamieszkać nowocześnie, elegancko i wygodnie, i mieć dostęp do licznych wydarzeń kulturalnych?

Tak, jak przywołani tu w hipotetycznej sytuacji Japończycy, robili dwa tysiące lat temu starożytni Rzymianie. Podbijali nowe tereny i przynosili tam swoją kulturę, obyczaje, religię. Nowym poddanym imponowali osiągnięciami cywilizacyjnymi, których materialnymi śladami były: świetne bite drogi (wszystkie prowadziły, naturalnie, do Rzymu) i wspaniałe miasta. Te ostatnie zakładali zwykle w szczerym polu lub na miejscu istniejącej osady, ale zawsze według wzorca, który uważali za najlepszy, a który naśladował rozwiązania stosowane w Rzymie.

Jak wyglądało typowe rzymskie miasto, można zobaczyć w Dżarasz w północnej Jordanii. w połowie drogi między stolicą, Ammanem, a granicą z Syrią. Ta starożytna Geraza jest jednym z najlepiej zachowanych rzymskich miast na świecie.

Rzymianie wkroczyli do historii tych ziem w latach 64 – 63 przed Chrystusem, kiedy to Pompejusz, polityk i dowódca rzymski, odebrał Syrię panującym od czasów Aleksandra Macedońskiego Seleucydom i włączył ją do imperium jako prowincję.

[srodtytul]Chleba i igrzysk[/srodtytul]

Każdy przybysz nim wkroczy do Gerazy, musi przejść pod łukiem triumfalnym Hadriana. Łuk o trzech przęsłach z żółtego piaskowca wystawiono cesarzowi poza murami, na drodze do miasta. Być może część widowiska triufu odbywała się na położonym przy drodze długim na 280 i szerokim na 52 metry hipodromie. Hadrian w 117 r. był zarządcą Syrii, ale budową łuku uczczono jego wizytę w 129 r.

Choć Geraza leżała na rubieżach imperium – a sięgało ono od Syrii (dzisiejsza Syria, Izrael, Liban, Jordania) po Luzytanię (Portugalia) i od Egiptu po Brytanię, nie była ośrodkiem poślednim, wręcz przeciwnie – przebiegały przez nią główne szlaki handlowe prowadzące z Indii i Chin oraz królestwa Nabatejczyków na południu do portów na Morzem Śródziemnym i dalej do Rzymu. Karawany przywoziły z dalekich krajów bawełnę, przyprawy, kamienie szlachetne.

W Gerazie zaopatrywały się natomiast w żywność. Dzięki obfitości wody, ta część dzisiejszej Jordanii była w starożytności spichlerzem regionu. Słynęła z upraw zbóż, owoców cytrusowych, oliwek i winorośli. Dzisiaj również łagodny klimat, w przeciwieństwie do półpustynnego i pustynnego, jaki panuje na obszarze trzech czwartych państwa, pozwala zbierać obfite plony. Między innymi produkuje się tu spore ilości bardzo dobrego wina. Głównie dla turystów i na eksport, bo 93 procent Jordańczyków to muzułmanie.

Zaraz za łukiem Hadriana zachowały się kamienne stajnie i część widowni hipodromu. Podłużny stadion mógł pomieścić nawet 15 – 20 tysięcy widzów, niewiele mniej niż mieszkańców liczyło samo miasto w czasach świetności (20 tysięcy).

Zza murów dobiegają komendy wydawane po łacinie. Grupa wojskowych i policjantów na wcześniejszej emeryturze wcieliła się w rzymskich legionistów. Rzymskie stroje, lekkie zbroje, krótkie szerokie miecze. Pokazują jak dawniej wyglądały wojskowe manewry. Po musztrze wyścigi rydwanów. Siedem okrążeń w tumanach kurzu, wzbijanego kopytami koni z wysypanej piaskiem areny.

Chleba i igrzysk trzeba było dostarczać ludowi w Rzymie, by zaskarbić sobie jego przychylność. Nic dziwnego, że kolejni cesarze i urzędnicy łożyli z własnej kieszeni na organizowanie imprez zapewniających rozrywkę. W stolicy imperium doszło do tego, że dni, w których odbywały się zawody, przedstawienia lub walki gladiatorów było w roku więcej niż dni wolnych od takich imprez. Czy podobnie było w Dżarasz? Wszystko na to wskazuje. Jedna z odnalezionych w mieście kamiennych inskrypcji wspomina święto Majuma. Przypadało ono w listopadzie i nie miało związku z obchodami religijnymi, miało za to niewątpliwie związek z zabawą i z... miłością.

Oprócz hipodromu do zawodów sportowych, pokazów, walk, Geraza miała też dwa teatry, czyli ówczesne sale koncertowo-teatralno-konferencyjne. Na kamiennych półokrągłych ławach teatru północnego zasiadało na raz 1600 widzów, południowego – 3000. Akustyka nienaganna, mówcę stojącego w orchestrze słychać z każdego miejsca. Można też posłuchać kobziarzy w ludowo-wojskowych strojach, którzy dają koncert, licząc na datki turystów.

Południowy teatr, choć większy wydaje się surowszy, północny, kameralny, jest bardziej wykwintny – na ścianach budowniczowie umieścili płaskorzeźby tancerzy i muzyków. Oba teatry wykorzystywane są do dzisiaj jako miejsca spektakli teatralnych, baletowych i koncertów festiwalu kultury arabskiej (Jerash Festival).

[srodtytul]Kręgosłup i głowa miasta[/srodtytul]

Nie brakowało więc w Gerazie przybytków sztuki i sportu, ale rzymskie miasto służyło nie tylko zabawie. Z korony teatru południowego rozciąga się widok na całość założenia. Jego kręgosłupem jest szeroka ulica na osi północ – południe, cardo maximus. Najeżona po obu stronach kolumnami sterczącymi jak zapałki wetknięte w piasek łebkami do góry. Te łebki to korynckie głowice.

Kolumnady świadczyły o randze miasta, zaspokajały potrzebę estetyczną mieszkańców, a przy okazji służyły za portyki prowadzące do... sklepów.

Cardo w idealnym mieście rzymskim to nic innego jak elegancka ulica handlowa. Paryska Champs-Élisées czy berlińska Unter den Linden.

Idąc cardo, niemal słyszy się odgłosy życia toczącego się tutaj przed dwoma tysiącami lat: gwar przechodniów, wśród których są zacni patrycjusze, urzędnicy, bankierzy, kupcy, rzemieślnicy, niewolnicy, nawoływania sprzedawców, stuk pełnych, drewnianych kół wozów rozwożących towary. Na kamiennych jezdniach widać jeszcze wyżłobione przez nie koleiny. Słyszalny był pewnie też szum wody – w połowie ulicy znajdowało się półokrągłe, ozdobne nimfeum, czyli wodotrysk, z którego każdy obywatel mógł zaczerpnąć wody. Z siedmiu lwów umieszczonych na górze woda spadała dwa piętra do basenu wyłożonego marmurem. Nieco dalej, po prawej stronie ulicy działały z kolei termy z basenami z ciepłą i zimną wodą.

Od kręgosłupa odchodziły zwykle, niczym żebra, węższe ulice zwane decumanusami. W Gerazie widać wyraźnie dwie takie poprzeczne aleje. Na końcu cardo maximus łączy się z „głową”, czyli ogromnym (80 na 90 m) owalnym placem. Forum stanowiło centrum życia miejskiego. Nic dziwnego, że jest bardzo szykowne – wybrukowane kamiennymi płytami i otoczone rzędem strzelistych kolumn spiętych u góry rzeźbionym gzymsem.

[srodtytul]Cywilizacja zakopana w piasku [/srodtytul]

Starożytne miasto wygląda miejscami jak z notatnika Piranesiego. Zarośnięte tajemnicze rumowiska, nastrój schyłku, rozsypanej w gruzy dawnej świetności. Na jezdni leżą rzeźbione w liście winorośli architrawy, bloki kamienia, których nie udało się dopasować do rekonstruowanych budowli.

W najwyższym punkcie pyszniła się świątynia Artemidy. Przed wejściem do niej stoi jeszcze 11 z 12 kolumn. Przewodnicy namawiają turystów do wkładania dłoni w szczelinę pomiędzy trzon jednej z nich a bazę, na której stoi. Można wyczuć, że potężny walec... lekko się kiwa, kamień delikatnie przygniata rękę. Każdy z ciekawości wkłada dłoń i natychmiast odruchowo ją cofa, bojąc się zmiażdżenia.

Upadek Gerazy nie był nagły, choć wiązał się z nagłym wydarzeniem. Po latach świetności przypadających na II – IV wiek nastał czas zastoju. Imperium przeżywało kłopoty, cesarz Konstantyn przeniósł stolicę do Bizancjum, na zachodnie granice napierali barbarzyńcy. Kiedy w 380 roku chrześcijaństwo stało się religią panującą, w Gerazie pobudowano liczne kościoły. W sumie archeologowie natrafili na ślady 15. Zachowały się piękne mozaiki na posadzkach przedstawiające zwierzęta, rośliny, wzory geometryczne.

W VII wieku Syria przeszła we władanie najpierw Persów, potem Arabów. Powolny upadek miasta przypieczętowało trzęsienie ziemi w 749 r. Kolumny się poprzewracały, mury pokruszyły, a wszystko razem zasypał piach. Na szczęście miasto nie było eksploatowane przez okolicznych mieszkańców jako źródło budulca. Budować nie było komu, bo spadek liczby ludności i zapaść cywilizacyjna zatrzymały rozwój regionu na dwa tysiące lat.

W 1809 r. Gerazę odkrył niemiecki podróżnik Ulrich Seetzen, ale prace archeologiczne rozpoczęły się dopiero w 1925 r.

Miasto stoi na brzegu doliny. Po drugiej stronie rozłożył się współczesny Dżerasz, zwykłe, 30-tysięczne miasto arabskie. Jakby to banalnie nie zabrzmiało, ruiny Gerazy ciągle imponują wspaniałością starożytnej cywilizacji. Trudno o większy kontrast. Tu elegancja architektury, skomplikowane rozwiązania techniczne i przemyślana urbanistyka. Tam chaotyczna zabudowa, wąskie krzywe ulice, domy pudełka o zakratowanych oknach.

[b][link=http://www.rp.pl/galeria/235161,395624.html]Zobacz galerię zdjęć[/link][/b]

Któż nie przeprowadziłby się do nowej metropolii z Warszawy, która wyglądałaby przy niej jak zapuszczona wioska? Któż nie chciałby zamieszkać nowocześnie, elegancko i wygodnie, i mieć dostęp do licznych wydarzeń kulturalnych?

Pozostało 97% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy