Ta transakcja będzie kosztować Gazprom utratę co najmniej 5 proc. z posiadanych połowy udziałów w spółce South Steram. Spółkę Rosjanie założyli w Szwajcarii w styczniu 2008 r wraz z włoskim ENI. Akcjami podzielili się wtedy po połowie.
Kryzys, przedłużające się negocjacje z poszczególnymi krajami, przez które ma z Rosji biec gazociąg, a także coraz bardziej realny konkurencyjny unijny projekt Nabucco, zmusił Gazprom do poszukiwania dodatkowych partnerów, na tyle silnych, by wsparli inwestycję kapitałowo.
Państwowy Electricite de France (EdF) pasował do tego jak ulał. To jeden z 10 największych koncernów energetycznych świata (kapitalizacja -106 mld dol. w 2008 r i 38 mln odbiorców). Rozmowy trwały od lata. Memorandum podpisano w końcu listopada. W zamian za wsparcie budowy gazociągu South Steram, Francuzi podpiszą z Rosjanami długoletnie kontrakty na dostawę gazu do elektrowni EdF m.in. we Włoszech i na Węgrzech. 10 proc. akcji spółki miał pochodzić z doli włoskiego ENI.
Jednak jak dowiedziały się rosyjskie media, ENI w rozmowach nie brało udziału i nikt Włochów o sytuacji nie powiadomił. Wybuchł skandal, który udało się zażegnać dopiero w czwartek. Późnym wieczorem Gazprom i ENI podpisały memorandum, w którym godzą się dopuścić EdF do spółki i przekazać po 5 proc. ze swoich akcji.
South Steram pobiegnie z Noworosyjska do stacji Bieregowaja nad Morzem Czarnym, po dnie morza do Bułgarii i dalej do Serbii, Włoch, Grecji, Węgier i Austrii. Najważniejszy odcinek to liczący 900 km odcinek morski.