Emocje na ropę

Nikt nie wydaje na sport tyle pieniędzy co arabscy szejkowie, a już na pewno nie na cudze sukcesy. Może kiedyś cały ten blichtr znad Zatoki Perskiej tak jak z piasku powstał, tak się w piasek obróci. Ale na razie zabawa trwa

Publikacja: 21.01.2010 19:11

Roger Federer (z lewej) i Rafael Nadal zagrali na latającym dywanie przed niedawnym turniejem w Daus

Roger Federer (z lewej) i Rafael Nadal zagrali na latającym dywanie przed niedawnym turniejem w Dausze

Foto: NATURE

Kto wkracza na tę ziemię, niech porzuci wszelką logikę. Za mecenasem petrodolarem trudno nadążyć. Tam, gdzie kiedyś były wioski rybaków i poławiaczy pereł, są podwodne hotele i budynki pod niebo. Na pustyni, jak w Dubaju, może wyrosnąć Sankt Moritz, ze stokami narciarskimi pod dachem, jodłami i alpejskimi chatami. Tam, gdzie sportem było polowanie z sokołami i biegi wielbłądów, teraz ścigają się najszybsi kierowcy, zjeżdżają gwiazdy futbolu i golfa, a tenisiści tańczą, jak im miejscowi zagrają. Jeśli trzeba, to i na dachu wieżowca albo na latającym dywanie, jak ostatnio Roger Federer z Rafaelem Nadalem w Dausze.

Pele uświetnia otwarcie hali w Katarze, Manchester United i Arsenal mają swoje akademie piłkarskie w Dubaju, Manchester City przylatuje do Abu Zabi grać mecz dla rodziny szejków, która pompuje w klub setki milionów euro. Dubaj skusił Tigera Woodsa, by swoje pierwsze pole golfowe zaprojektował dla niego, a Światową Radę Krykieta, żeby przeniosła tu z Londynu swoją siedzibę.

Bahrajn kupił sobie Marokańczyka, który zdobył dla tego kraju pierwsze złoto olimpijskie – potem zresztą musiał je oddać, bo się okazało, że w Pekinie bieg na 1500 m wygrał na dopingu. Katar swoich bułgarskich ciężarowców sprowadzonych całą grupą pod koniec lat 90. lepiej pilnował i zachował zdobyty przez jednego z nich brązowy medal z Sydney.

Ale medal to dla Kataru za mało, chce całych igrzysk. Walczy o letnie w 2020 r., stara się również o piłkarski mundial 2022 r. O igrzyska w 2020 r. walczy też Dubaj. Abu Zabi nie czuje olimpijskiej potrzeby, bo zabrało Japonii piłkarskie klubowe mistrzostwa świata, no i ma kupiony niedawno Manchester City. Można powiedzieć – klub państwowy, bo właściciel szejk Mansour bin Zayed al Nahyan to członek rodziny rządzącej. Abu Zabi chce z City zrobić najlepszą drużynę na świecie. Na razie mimo rekordowych wydatków idzie średnio, ale emirat leży na największych nad Zatoką Perską zapasach ropy i może poczekać.

Dookoła kryzys, a przez tych kilka skrawków ziemi nad brzegiem Morza Arabskiego sport wciąż pędzi na pełnym baku, jakby nic się nie stało. Przez państwa i emiraty wielkości miast, gdzie mieszkańców jest mniej niż milionów do wydania, gdzie nie było dotychczas sportowych tradycji, nawet takich, żeby się poruszać dla zdrowia. Tradycji kibicowania też nie było. Ale co tam. Od czasu do czasu ktoś się zdziwi, że sezon Formuły 1 zaczyna się w Bahrajnie, kończy w Abu Zabi, a Anglii, ojczyźnie F1, grozi, że zostanie bez Grand Prix. Albo że w golfowym cyklu nazwanym European Tour są już cztery turnieje nad Zatoką i wielki finał w Dubaju. Że na koniec morderczego sezonu tenisistki grają na nagrzanym jak piekarnik korcie w Dausze przy pustych trybunach. Że Anglia i Brazylia w tej samej Dausze grały ze sobą niedawno w piłkę, choć mają u siebie nie gorsze stadiony i przyszłoby na nie więcej ludzi. Ale takich pytań się szejkom nie zadaje. Tylko wystawia się im faktury. Kochajcie płacić i róbcie, co chcecie.

[srodtytul]Kolejka do kasy [/srodtytul]

Obojętnie, o jaki sport chodzi, w imprezach nad Zatoką nagrody są najwyższe, a obiekty zapierające dech. Dubai Sports City to największe sportowe miasteczko świata, z mieszkaniami dla 60 tysięcy osób, stadionami i halami. Tam stoi wspomniana akademia Manchesteru United, którą Dubaj ściągnął, płacąc klubowi kilkadziesiąt mln funtów. Ale klub z Manchesteru lubi też dorobić w Dausze, dwa tygodnie temu wysłał tam piłkarzy na kilka dni dobrze płatnego treningu, z obowiązkową sesją zdjęciową. Gospodarzom zrobili reklamę, sami poćwiczyli w dobrym klimacie i na idealnych boiskach. Korzystają z tych boisk od czasu do czasu inne wielkie kluby, z Barceloną na czele. Tamtejsze centrum sportowe Aspire Zone jest wprawdzie trochę mniejsze niż dubajskie, ale za to ma największą halę świata, w której pod jednym dachem można rywalizować w dziesięciu sportach. A w kolejce do rywalizacji i do kasy ciągle stają nowi. Siatkarze, którzy mają w Katarze swoje klubowe mistrzostwa świata. Lekkoatleci, którym w Aspire Zone wyznaczono na maj premierę nowej serii mityngów Diamentowej Ligi. Usain Bolt już się zgłosił do startu. A dwa miesiące wcześniej będą w Dausze halowe lekkoatletyczne mistrzostwa świata

Inwazja znad Zatoki trwa od kilkunastu lat, ale ostatnio szejkowie rzucili się na sport całą grupą i w każdej roli. Jako gospodarze imprez, sponsorzy, właściciele klubów, udziałowcy. Mansour bin Zayed al Nahyan ma Manchester City. Kilka miesięcy temu konsorcjum z Emiratów kupiło sobie najstarszy klub świata Notts County. Choć klub jest z czwartej ligi angielskiej, zatrudniono w nim na dyrektora byłego trenera reprezentacji Anglii Svena Gorana Erikssona, o którym wiadomo, że jest jak Linda Evangelista – za mniej niż 10 tysięcy dolarów nie wstaje z łóżka. U szejków w czwartej lidze Eriksson zarabia 2,7 mln funtów rocznie.

Niedawno Portsmouth przejął biznesmen z Dubaju Sulaiman al Fahim i szybko odsprzedał Saudyjczykowi Ali al Farajowi. Na zadłużony Liverpool poluje konsorcjum z Dubaju, są chętni na Everton. Państwowe linie lotnicze Emirates były sponsorem Chelsea, a teraz są Arsenalu i jego stadionu (Emirates Stadium). Płacą za to 100 mln funtów. Linie Etihad z Abu Zabi sponsorują Manchester City.

[srodtytul]Droga podróbka [/srodtytul]

Swego czasu całą gromadą najechali na kluby z Zachodu rosyjscy nuworysze, ale w porównaniu z oddziałami, jakie wystawiają szejkowie, tamte z Rosji były najwyżej lekką jazdą. Nawet potężny Roman Abramowicz, władca Chelsea, musi się liczyć z tym, co mu powie jego przyjaciel Władimir Putin. Szejkowie nie muszą, bo sami są Putinami. Większość z nich to przedstawiciele panujących rodów. Z państw, w których władca nie rozlicza się z budżetu przed poddanymi, a granica między tym co prywatne i państwowe jest mglista. Kryzys też obszedł się z bogaczami znad Zatoki lepiej niż z Rosjanami. Wprawdzie Dubaj złapał zadyszkę, ale z pomocą kredytową od razu ruszyło mu Abu Zabi (szejk Mansour jest ożeniony z córką władcy Dubaju).

Szejkowie najpierw próbowali budować wielki futbol u siebie. Synowie władców brali sobie po klubie i ściągali do niego gwiazdy ze świata, by wygrać rodzinną rywalizację. W lidze Kataru za miliony grali Gabriel Batistuta, Romario, Marcel Desailly, bracia de Boer, dorab

iał nasz Jacek Bąk, a w Dubaju Pep Guardiola, obecny trener Barcelony. Ale okazało się, że to jednak nie to. Gwiazdy były w jesieni kariery, przyjeżdżały tylko dla pieniędzy i nawet nie udawały, że jest inaczej. Szejkowie doszli więc do wniosku, że po co im podróbka, skoro stać ich na oryginał.

Ich sportowa ofensywa to w dużej części projekt marketingowy kierowany przez firmy doradcze. Zwłaszcza w przypadku Dubaju, który nie ma ropy ani gazu, niczego nie produkuje i wylansował się jako dewelopersko -hotelowy raj, most między gospodarkami oraz sportem Wschodu i Zachodu. A gdzie się można lepiej lansować niż przy Premiership, pierwszej globalnej lidze piłkarskiej? Angielski futbol znają i kochają wszędzie. Jak głosi miejska legenda, nawet Osama bin Laden w swoich londyńskich czasach chodził na mecze Arsenalu.

Zostaje tylko jeden problem: jak wielkie byłyby sukcesy osiągnięte za pieniądze szejków w Manchesterze czy Londynie, to ciągle będą cudze sukcesy. Wygrana najlepszej tenisistki świata na korcie w Dausze też będzie cudzą wygraną. A oni tak by chcieli czegoś swojego. Tyle że o sukces stuprocentowo arabski, znad Zatoki, jest wyjątkowo ciężko, bo rodowitych obywateli jest niewielu i do sportu się nie garną.

Otyłość to tutaj poważny problem, mieszkańcy się przyzwyczaili, że dobrobyt jest po to, żeby inni coś za nich robili. Więc tak samo jak ściągają z całego świata specjalistów, siłę roboczą, służących (w Katarze cudzoziemców jest trzy razy więcej niż rodowitych mieszkańców, w Dubaju jeszcze więcej), tak wynajmują i sportowców. Chiński kelner nas obsłuży, indyjski taksówkarz podwiezie, Polak zbuduje, a bułgarski ciężarowiec zdobędzie nam medal. Albo afrykański biegacz. Albo pływak z Bałkanów, zależy, kogo się uda skusić pieniędzmi.

[srodtytul]Akademicy z Dauhy [/srodtytul]

To nie są wymyślone przykłady. O Marokańczyku Rashidzie Ramzim z Bahrajnu i Bułgarach z Kataru już była mowa, a ta choroba natychmiastowego sukcesu, przenoszona z konta na konto, wybierała sobie różne cele. Kenijczyk Stephen Cherono za obiecane tysiąc dolarów miesięcznie do końca życia przyjął katarski paszport, imię Saif Saaeed Shaheen i zdobył dla nowej ojczyzny lekkoatletyczne mistrzostwo świata w biegu na 3 km z przeszkodami. Mistrzyni świata na 1500 m z 2007 r. Maryam Yusuf Jamal z Bahrajnu wcześniej biegała jako Etiopka Zenebech Kotu Kola. Werbunek Katarczyków na basenie skończył się wynajęciem chorwackiego sprintera Duje Draganji. Po roku pływak się rozmyślił, oddał paszport. Polak Bartosz Kizierowski propozycję odrzucił od razu, choć Katarczycy po brązowym medalu MŚ 2005 proponowali mu 200 tysięcy euro rocznie za starty dla nich do igrzysk 2008 r.

W 2004 r. Katar rozwścieczył Międzynarodową Federację Piłkarską (FIFA), próbując stworzyć sobie reprezentację przez kaptowanie zawodników z ligi niemieckiej, którzy – mimo że świetni – do swojej drużyny narodowej nie mieli szans się dostać. Negocjował z Brazylijczykami – z Ailtonem, królem strzelców Bundesligi, na czele – z piłkarzami z Afryki. FIFA odpowiedziała, że nie pozwoli na robienie parodii, i zaostrzyła przepisy o zmianie obywatelstwa. A że wcześniej szejkowie nieraz już słyszeli, iż to, co robią, jest sportową prostytucją, wyciągnęli wnioski.

Teraz ich sportowa pasja to już nie tylko kupowanie reprezentantów i wielkich imprez, ale też np. akademia sportowa Aspire (skrót od Academy for Sports Excellence) na terenie wspomnianej 250-hektarowej Aspire Zone w Dausze. W akademii pracują z młodzieżą eksperci z 58 krajów, mają praktycznie nieograniczony budżet i najlepszy sprzęt. Nawet przyrządy w siłowni zostały zaprojektowane na wymiary nastolatków.

Jest tu szkoła i internat na 250 miejsc, każdy dzieciak w Katarze – 8 tysięcy dzieci rocznie – przechodzi testy i jeśli je zda, dostaje miejsce w akademii. Aspire ma ambicje światowe: reklamuje się m.in. w Eurosporcie, sprowadza na sparingi zagraniczne drużyny, funduje programy stypendialne dla młodzieży z innych krajów. I to jakie programy. Za pieniądze katarskiej federacji futbolu organizuje np. w Afryce testy: umiejętności piłkarskie dzieci sprawdza 6 tysięcy wolontariuszy w 15 krajach, wybierają po 50 kandydatów z każdego z nich i przedstawiają ich ekspertom Aspire.

Potem są kolejne etapy selekcji, tak by na koniec z każdego rocznika wybrać trójkę najlepszych. Są oni sprowadzani do Aspire jako studenci, nie dostają pieniędzy. Wszystko po to, by nie naruszyć przepisów FIFA zabraniających handlu nieletnimi piłkarzami. Ale wiadomo, że Katarczycy liczą, iż część stypendystów polubi ich dobrobyt, zostanie tu po skończeniu akademii, sprowadzi rodzinę, poprosi o paszport, zagra w kadrze. I zrobi się drużyna na mundial 2022, a może 2018, jeśli Allah i FIFA pozwolą. Nawet szejkowie mają czasami nie tylko plany, ale i marzenia.

Kto wkracza na tę ziemię, niech porzuci wszelką logikę. Za mecenasem petrodolarem trudno nadążyć. Tam, gdzie kiedyś były wioski rybaków i poławiaczy pereł, są podwodne hotele i budynki pod niebo. Na pustyni, jak w Dubaju, może wyrosnąć Sankt Moritz, ze stokami narciarskimi pod dachem, jodłami i alpejskimi chatami. Tam, gdzie sportem było polowanie z sokołami i biegi wielbłądów, teraz ścigają się najszybsi kierowcy, zjeżdżają gwiazdy futbolu i golfa, a tenisiści tańczą, jak im miejscowi zagrają. Jeśli trzeba, to i na dachu wieżowca albo na latającym dywanie, jak ostatnio Roger Federer z Rafaelem Nadalem w Dausze.

Pozostało 94% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy