Decyzję o strajku podjął w poniedziałek sztab protestacyjny. Ustalono, że będzie to tzw. strajk kroczący. Ostatnie mediacje zakończyły się fiaskiem 30 sierpnia, 2 września w referendum ponad 90 proc. załogi dało zielone światło do strajku. W efekcie 20 września kopalnie staną na cztery godziny na każdej zmianie, 4 października na dobę, a 18 października na 48 godzin.
– Ten scenariusz to ostateczność – mówi „Rz” Dominik Kolorz, szef górniczej „S”. – Jesteśmy gotowi na rozmowy cały czas, ale Kompania musi przedstawić nowe propozycje, bo ostatnie okazały się nie do przyjęcia. Chcemy też, by premier Pawlak w jakiś sposób włączył się do rozmów – dodaje.
– Zarząd jest gotowy do rozmów, ale nie pod presją strajku, bo cały zapowiedziany protest kosztowałby spółkę 160 mln zł i byłby poważnym zagrożeniem dla jej finansów – odpowiada Zbigniew Madej, rzecznik KW. I przypomina, że trzy opinie prawne, jakimi dysponuje firma, świadczą o tym, że strajk w sprawach innych niż płacowe jest nielegalny.
Przedmiotem sporu jest zaś wieloletnia strategia Kompanii zakładająca m.in. likwidację Halemby, zmniejszenie wydobycia węgla oraz redukcję zatrudnienia, ale przez odejścia na emerytury.
– W Halembie w ostatnich latach zginęło 150 osób, o czym liderzy związkowi wywodzący się z tej kopalni jakoś nie chcą pamiętać – dodaje Madej.