Działające w Polsce towarzystwa funduszy inwestycyjnych (TFI) długo oferowały fundusze lokujące środki tylko w akcje notowane na warszawskiej giełdzie czy w polskie papiery dłużne. Osoby przeciętnie zamożne zyskały możliwość inwestowania w surowce, nieruchomości lub strategie typu hedge dopiero kilka lat temu. To zbyt krótki okres, by analizować rentowność tych instrumentów na podstawie historycznych danych. Do ciekawych wniosków może natomiast prowadzić analiza zachowania takich instrumentów na zagranicznych rynkach. Wynika z niej, że w dłuższej perspektywie nie da się wskazać jednej kategorii aktywów, która stale zapewniałaby najwyższy zysk.
[srodtytul]Nie tylko ceny akcji są zmienne[/srodtytul]
Na wykresach zostały przedstawione dane, wyliczone dla dwunastoletniego okresu (1998 – 2009), a więc na tyle długiego, by obejmował i okresy hossy na giełdach, i czas gwałtownych załamań.
W najkorzystniejszym dla inwestorów roku 1998 indeks najbardziej płynnych amerykańskich spółek S&P 500 wzrósł o ponad 25 proc., zaś w najsłabszym 2008 r. stracił niemal 37 proc. Taka zmienność notowań akcji nie jest niczym nadzwyczajnym. Ale i inne instrumenty służące do pomnażania pieniędzy podlegają cyklom koniunktury i można na nich zarówno dużo zyskać, jak i równie wiele stracić. Wyjątkiem są jedynie instrumenty rynku pieniężnego, które w każdych warunkach powinny przynosić niewielki zysk.
Analiza pierwszego wykresu pozwala potwierdzić łatwą do przewidzenia prawidłowość. Otóż w latach dobrej koniunktury giełdowej akcje pozwalały zarobić zdecydowanie więcej niż instrumenty rynku pieniężnego i skarbowe. Natomiast gdy giełdy traciły, papiery dłużne okazywały się bezpieczną przystanią, w której można było przeczekać okres dekoniunktury.