TP powołuje się na benchmarki europejskie, ale należy mieć na uwadze, iż koszty związane z dostępem LLU są związane głównie z utrzymywaniem istniejącej miedzianej sieci telekomunikacyjnej i twierdzenie, iż koszt utrzymywania sieci w Polsce ma być porównywany 1:1 z krajami Europy Zachodniej jest grubym nieporozumieniem. Pensje w Polsce są znacznie niższe, siła nabywcza mniejsza i koszt utrzymywania sieci pasywnej też musi być niższy. Pamiętajmy też, że przy dostępie LLU TP nie kupuje żadnego aktywnego sprzętu telekomunikacyjnego za walutę obcą, który miałby zostać spłacony przez opłaty hurtowe. Powyższe stwierdzenie przedstawicielki TP jest tym bardziej dziwne, że na normalnie działającym rynku, gdzie sprzedawca chce sprzedać dany produkt przy niskim popycie (a taki jest na usługę LLU), to wręcz obniża jego cenę a nie podwyższa. A trzeba pamiętać, że w Polsce tylko Netia zainwestowała w dostęp LLU, gdyż jako jedyni dysponowaliśmy know how na rynku masowym i własną siecią światłowodową. Aby zachęcić do zakupu LLU innych należałoby obniżyć cenę i tym samym obniżyć barierę wejścia. Jak widać celem strategicznym TP jest zmniejszenie liczby klientów.
TP z premią za opóźnienie liberalizacji
TP już na początku nowej kadencji Prezesa UKE wraca do znanej sprzed kilku lat retoryki w starym stylu: "albo łagodne regulacje lub ich brak a do tego podwyżki cen hurtowych albo inwestycje". Dziwne jest to o tyle, że przez działania TP (dyskryminację i opóźnianie regulacji) , Netia i inni operatorzy musieli konkurować na rynku dojrzałym a nie rosnącym. To dało TP bardzo wymierne korzyści. Można je szacować na co najmniej kilkaset milionów złotych! Dzięki temu - na tle innych operatorów zasiedziałych - TP znakomicie obroniła swoją pozycję i dalej poszczycić się może 2,33 miliona klientów szerokopasmowych a operatorzy alternatywni na sieci TP zaledwie 0,56 mln.
Rzetelne spojrzenie na poziom konkurencji w Polsce i porównanie go z innymi krajami, gdzie regulacje zaczęły się wiele lat wcześniej, przynosi bardzo ciekawe wnioski, które obnażają demagogiczne stanowisko TP.
Wystarczy spojrzeć na rynek francuski, gdzie France Telecom może jedynie marzyć o osiągnięciu tak dużego udziału w rynku, jaki na rynku polskim ma TP. Nie słyszałem jednak, by w związku z tym złagodzono obowiązki regulacyjne France Telecom. Tamtejszy regulator rynku (ARCEP), celem pobudzenia inwestycji monopolisty w sieci światłowodowe... obniżył ceny dostępu do linii miedzianych LLU. W ostatnich miesiącach nastąpił też wysyp szeregu porozumień zawartych przez FT z operatorami alternatywnymi w zakresie wspólnej budowy, czy współkorzystania z sieci FTTH.
Z kolei na rynku brytyjskim, gdzie poziom regulacji był zawsze najwyższy, a rynek jest jednym z najbardziej konkurencyjnych w Europie, BT deklaruje, że sieci FTTH w 2012 r. pokryją 25 proc. kraju, a do końca 2015 r. 2/3 kraju będzie w zasięgu sieci FTTx (głównie w oparciu o architekturę FTTC i FTTH). Dla przypomnienia, choć dla osób zajmujących się rynkami regulowanymi nie wydaje się to konieczne, BT jest operatorem, który z własnej woli zastosował podział funkcjonalny. W efekcie jednostki hurtowe BT (Openreach i BT Wholesale) dostarczają produkty do swojej części detalicznej oraz swoich konkurentów w oparciu o zasadę EoI (ang. Equivalence of Input) tj. część detaliczna kupuje identyczne usługi, jak konkurenci, w oparciu o te same procesy i systemy. Można więc zadać retoryczne pytanie – jaki model regulacji promuje inwestycje?