Strach dociera na Północ

Niemcy coraz bardziej czułe na zawirowania w strefie euro. Moody’s wystawia im negatywną perspektywę

Publikacja: 25.07.2012 01:34

Strach dociera na Północ

Foto: ROL

Korespondencja z Brukseli

Agencja Moody's obniżyła ze stabilnej na negatywną perspektywę ratingu trzech krajów strefy euro: Niemiec, Holandii i Luksemburga. – Niemcy swoją solidną polityką gospodarczą i finansową obronią status bezpiecznego schronienia – oświadczyło niemieckie Ministerstwo Finansów w odpowiedzi na komunikat potężnej amerykańskiej agencji ratingowej. Jednak żadne zaklęcia w Berlinie nie są w stanie osłabić zagrożenia, jakim stają się dla eurolandu niewypłacalność Grecji oraz rosnące problemy finansowe Hiszpanii i Włoch.

Szóstka z AAA

Decyzja Moody's nie oznacza na razie obniżenia ratingu. To ostrzeżenie: sytuacja jest bardziej ryzykowna, niż była na początku roku, i prawdopodobieństwo obniżenia oceny wiarygodności ratingowej jest realne. Po tej decyzji w gronie państw strefy euro nadal szóstka ma najwyższy rating AAA: Niemcy, Holandia, Luksemburg, Finlandia, Francja i Austria. Ale już tylko Finlandia ma perspektywę stabilną, dzięki swojemu niskiemu zadłużeniu.

Co niepokoi amerykańską agencję? Przede wszystkim rosnące ryzyko wyjścia Grecji ze strefy euro. – Choć nie jest to nasz bazowy scenariusz, to jednak taka perspektywa jest bardziej realna niż jeszcze na początku roku – ocenia Moody's. Wyjście Grecji uruchomi łańcuch wydarzeń, które przy zdecydowanej odpowiedzi politycznej i sporych wydatkach mogą pozostać pod kontrolą, bez ryzyka rozpadu całej strefy euro. Już samo to będzie bardzo kosztowne i uzasadnia pesymistyczne patrzenie na przyszłość najbardziej dziś stabilnej Północy. Ale w gorszym scenariuszu może dojść do końca wspólnej waluty, co zdaniem Moody's jest zjawiskiem bardzo niebezpiecznym.

Odpowiedź „na raty"

Po drugie Moody's ocenia, że europejscy przywódcy odpowiadają na kryzys w sposób zachowawczy i na raty. Co powoduje, że koszty bezustannie rosną. W tej chwili zupełnie poważna staje się perspektywa ratowania dwóch wielkich gospodarek strefy euro: Hiszpanii i Włoch. Sama Hiszpania, która jest pilniejszym z tych dwóch przypadków, ma rynek obligacji dwukrotnie większy od Grecji, Irlandii i Portugalii razem wziętych. W razie konieczności pomocy Hiszpanii i Włochom konieczne stanie się zwiększenie funduszu ratunkowego ESM, którego ratyfikacja jest zresztą chwilowo wstrzymana w Niemczech w oczekiwaniu na werdykt sądu konstytucyjnego 13 września. Jeśli nie ESM, to potrzebne będą inne formy bieżącej pomocy. A główny ciężar ponoszą kraje o najwyższym ratingu w strefie euro.

Groźba pozbawienia Niemcy ratingu AAA, ani nawet konkretna taka decyzja w przyszłości, nie musi jeszcze oznaczać, że inwestorzy odwrócą się od niemieckich papierów skarbowych. Pozostają one najbezpieczniejszymi w strefie euro. Ale ocena Moody's zmniejszy i tak ograniczone chęci Niemców pomocy innym krajom strefy euro. – Nie można tego wykluczyć – powiedział Norbert Barthle, rzecznik CDU ds. budżetu.

Jak uspokoić sytuację

Świadomi powagi sytuacji politycy latają nad Europą w poszukiwaniu sposobów na uspokojenie sytuacji. W tym tygodniu szef Komisji Europejskiej spotka się z premierem Grecji. Jose Barroso pojedzie do Aten po raz pierwszy od trzech lat, żeby na miejscu usłyszeć, jak Grecja zamierza wypełniać warunki programu pożyczkowego. Bez dodatkowych wysiłków nie dostanie kolejnych transz kredytu z MFW i strefy euro, a bez tego zbankrutuje we wrześniu. Chyba że z pomocą przyjdzie jej Europejski Bank Centralny, na co się nie zanosi. W piątek EBC odciął banki greckie od swoich pieniędzy, tłumacząc to niepewnością realizacji uzgodnionego programu pożyczkowego.

Z kolei do Berlina poleciał wczoraj hiszpański minister finansów Luis De Guindos na spotkanie ze swoim niemieckim odpowiednikiem Wolfgangiem Schaublem. Ten sam De Guindos, który jeszcze w kwietniu powiedział, że pomoc dla banków hiszpańskich (do 100 mld euro) wystarczy i niepotrzebny jest program ratunkowy na wzór greckiego, portugalskiego czy irlandzkiego. W lipcu minister hiszpański mówi już, że wyklucza „pełen program ratunkowy". Co oznacza, że Hiszpania może jednak wystąpić o pożyczkę dla rządu. Obawy napędzają kolejne sygnały z autonomicznych regionów, które proszą Madryt o pomoc. Zaczęło się od Walencji i Murcii, szykują się następne. Hiszpański dziennik „El Pais" ocenia zadłużenie 17 regionów na 140 mld euro, z czego 36 mld euro trzeba spłacić w tym roku. Specjalny rządowy fundusz ratowania regionów ma tylko 18 mld euro.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki a.slojewska@rp.pl

Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień
Ekonomia
Złoty wiek dla ambitnych kobiet
Ekonomia
Rekordowy Kongres na przełomowe czasy
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Ekonomia
Targi w Kielcach pokazały potęgę sektora rolnego
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne