Piotr Kowalczuk z Rzymu
W sobotę wieczorem premier Mario Monti po dwóch godzinach rozmów na Kwirynale z prezydentem Giorgiem Napolitano zdecydował, że natychmiast po przyjęciu przez parlament ważnej dla kraju ustawy stabilizacyjnej, być może jeszcze w tym tygodniu, nieodwołalnie złoży rezygnację.
Decyzję motywował utratą poparcia najliczniej reprezentowanej w parlamencie partii Silvia Berlusconiego Lud Wolności. Wynika z tego, że jeszcze przed Bożym Narodzeniem prezydent rozwiąże parlament i najpewniej już w lutym odbędą się planowane na wiosnę wybory.
Trzy dni wcześniej 76-letni Silvio Berlusconi, który wielokrotnie zapowiadał, że wycofa się z polityki, niespodziewanie oświadczył: „Jestem zarzucany prośbami, by wrócić na boisko. Sytuacja kraju jest o wiele gorsza niż rok temu. Italia stoi na skraju przepaści. Rosną bezrobocie i podatki, rodziny biednieją. Nie mogę pozwolić, by mój kraj wpadł w spiralę recesji bez końca".
W sobotę w ośrodku swego klubu futbolowego AC Milan Berlusconi dodał: – Szukaliśmy długo kogoś takiego jak Berlusconi z 1994 roku (wówczas wraz ze stworzoną w ciągu kilku miesięcy partią Forza Italia nieoczekiwanie wygrał wybory z pewnymi zwycięstwa postkomunistami – przyp. red.), ale nie znaleźliśmy. Potrzeba nam rozpoznawalnego lidera. Więc wracam na boisko, i to żeby wygrać, a nie uplasować się na dobrym miejscu.