Gigant ma nadzieję, że szybko taką zgodę otrzyma. Liczy też na znalezienie przyczyny awarii w kilku maszynach – tlenia baterii jonowo-litowych. Wymusiło to uziemienie wszystkich 50 maszyn, jakie Boeing już dostarczył klientom.
W to, że dreamlinery szybko nie wrócą do normalnej eksploatacji, wyraźnie nie wierzy zarząd LOT. W rozmowie z „Rz" w ostatni czwartek p.o. prezesa Zbigniew Mazur miał nadzieję, że do połowy lutego Boeing poinformuje linie, które odebrały maszyny, o przyczynie awarii, a od 1 marca samoloty mogłyby wrócić do eksploatacji. Ten termin się przesunął – loty dreamlinera do Chicago zostały zawieszone do 1 kwietnia, a miały startować od 1 marca. Pierwszy lot B787 do Nowego Jorku został przeniesiony na 1 kwietnia z 3 marca, podobnie inauguracja połączenia dreamlinerem do Toronto.
Boeing zwrócił się do urzędu lotnictwa FAA o zgodę na loty testowe B787, sugerując, że nastąpił postęp w ustalaniu przyczyn problemów z bateriami na pokładzie. Koncern chce sprawdzić możliwe rozwiązanie w locie. FAA ocenia jego prośbę – podał „Seattle Times". Na loty z pasażerami trzeba będzie jednak poczekać jeszcze tygodnie, jeśli nie miesiące – dodał dziennik.
Japońscy eksperci z urzędu JTSB stwierdzili, że w samolocie ANA doszło do zniszczenia termicznego baterii i gwałtownego wzrostu temperatury. Nadal nie znają jednak przyczyn. Amerykański urząd NTSB stwierdził z kolei, że śledztwo postępuje szybko. Urząd zdementował informację w „WSJ", jakoby „osobistości z gospodarki i rządów po obu stronach Pacyfiku mówiły ostatnio o poślizgu w śledztwie". O systematycznym postępie tych prac informuje też rzecznik Boeinga Marc Birtel.
Nikt jednak nie potrafi podać terminu zakończenia śledztwa. Japońska linia JAL chce rozmawiać z Boeingiem o pokryciu kosztów uziemienia dreamlinerów. Dla jej prezesa Yoshiharu Ueri najważniejsze jest „wznowienie lotów możliwie jak najszybciej, ale gdy sytuacja poprawi się, będziemy rozmawiać o kompensacie".