Rynki wyraźnie obawiają się, że zapaść finansowa w kolejnym kraju strefy euro odbije się niekorzystnie na Hiszpanii i Włoszech. Nikt nie ma wątpliwości, że cypryjskie kłopoty, którym z łatwością można było zapobiec, to kolejna fala kryzysu w strefie euro, który dusi światową gospodarkę.
Tak jak można było zauważyć w przypadku poprzednich etapów zapaści finansowej w strefie euro, tanieje ropa naftowa i metale przemysłowe, bo jest coraz mniej realne, żeby gospodarka mogła przyspieszyć w drugim półroczu, jak to wcześniej prognozowano.
Dlatego drożeje złoto, bo jest uznawane za bezpieczne w czasach największego zamieszania. Temu kruszcowi udało się przebić przez granicę 1600 dol. (do 1603,86 dol.) za uncję, mimo niewielkiego entuzjazmu. Czy jednak taka cena będzie możliwa do utrzymania na dłużej? Z pewnością byłoby tak, gdyby ostatecznie Cypr ogłosił niewypłacalność, co nadal nie jest wykluczone. W każdym razie zdaniem analityków ceny złota będą teraz wahać się w granicach 1611–1593 dol. za uncję.
Leila Kim z koreańskiej Tong Securities nie ma wątpliwości, że to właśnie trudna sytuacja na Cyprze i obawy przed rozlaniem się kryzysu zwłaszcza na niestabilne politycznie Włochy doprowadziły do spadku cen surowców. Przypomina ona jednocześnie, że i ze Stanów Zjednoczonych napływają raczej kiepskie informacje. – Zawsze tak jest: tanieją metale przemysłowe, a drożeje złoto, bo inwestorzy uciekają do bezpiecznych przystani – mówi Leila Kim. Miedź jest dzisiaj najtańsza od czterech miesięcy i kosztuje 7,545 tys. dol. za tonę w transakcjach trzymiesięcznych.
Na cypryjskie kłopoty zareagował również rynek ropy naftowej, ale niezbyt nerwowo. Ceny Brenta ponownie spadły do około 109 dol. za baryłkę. Zdaniem Jakuba Boguckiego, analityka e-petrolu, cypryjski efekt na rynku ropy nie potrwa zbyt długo. – W najbliższych dniach rynek wróci do stabilności. A zmiana cen wcale nie jest rewolucyjna. Inwestorzy coraz częściej przyglądają się też innym kwestiom, np. posiedzeniu FOMC (Federal Open Market Comittee) w USA – mówi Jakub Bogucki.