Nie oddali pieniędzy. Zgodnie z umową z WIOF i pośrednika mBank

Instytucja finansowa może w majestacie prawa zablokować klientom dostęp do ich oszczędności.

Publikacja: 18.04.2013 11:38

Nie oddali pieniędzy. Zgodnie z umową z WIOF i pośrednika mBank

Foto: Flickr

„Chciałbym prosić o pomoc w sytuacji podejrzenia agenta transferowego o przywłaszczenie mienia". List od naszego czytelnika rozpoczyna się dramatycznie. Dalsza lektura tylko utwierdza w przekonaniu, że pan Marek (imię  zmienione) znalazł się w  sytuacji nie do pozazdroszczenia. Ale po kolei.

Nasz czytelnik zainwestował w fundusz zagraniczny WIOF (World Investment Opportunities Fund) za pośrednictwem Supermarketu Funduszy Inwestycyjnych mBanku. Na początku marca złożył zlecenie odkupienia jednostek uczestnictwa funduszu (wycofanie pieniędzy z funduszu).

Po dwóch tygodniach wciąż nie miał swoich pieniędzy, więc wysłał do mBanku reklamację. Odpowiedź brzmiała: „W zeszłym roku Centralny Agent Transferowy funduszu w Luksemburgu (European Fund Administration – EFA) zlecił przeprowadzenie rutynowego audytu. Audyt ten dotyczył samych funduszy WIOF oraz rejestrów losowo wybranych uczestników. Został przeprowadzony w ramach klauzuli o przeciwdziałaniu praniu brudnych pieniędzy i terroryzmowi. Audyt skutkował wystąpieniem EFA do lokalnego agenta transferowego w Polsce, ProService, o dostarczenie dodatkowych dokumentów dotyczących wybranych rejestrów (kolorowe kopie dowodu osobistego, potwierdzenie otwarcia/przekształcenia rachunku w mBanku, umowa o prowadzenie bankowych rachunków oszczędnościowych, umowa o świadczenie przez mBank usług przyjmowania i przekazywania zleceń nabycia lub zbycia instrumentów finansowych). W związku z tym ProService wystąpił do dystrybutora, czyli mBanku, aby dostarczył wymagane przez EFA dokumenty, czego mBank nie wykonał. Do czasu otrzymania powyższych dokumentów rejestr został zablokowany".

Rutynowa kontrola

Odpowiedź ta niczego nie wyjaśniła. „Agent transferowy jest dla mnie kompletnie obcą firmą, nie łączy mnie z nim żadna umowa o świadczenie usług finansowych. Chciałbym zapytać, czy mają oni jakąkolwiek podstawę prawną do blokowania moich środków i żądania okazania umów łączących mnie z mBankiem. O ile wiem, nie mają takiego prawa. Dlatego złożyłem doniesienie do Komisji Nadzoru Finansowego oraz przygotowuję doniesienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przywłaszczenie mienia, art. 284 k.k. par. 1" – napisał czytelnik.

Co na to Komisja Nadzoru Finansowego? – Przyglądamy się sprawie – odpowiada lakonicznie Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF. Komisja nie komentuje spraw, którymi się zajmuje.

Zwróciliśmy się więc o opinię do prawników związanych z rynkiem funduszy. Okazało się, że to, co przytrafiło się panu Markowi, może spotkać każdego. Ustawa dotycząca przeciwdziałania praniu brudnych pieniędzy i finansowaniu terroryzmu wymusza na każdej instytucji finansowej (bank, TFI itp.) sprawdzanie klientów pod kątem ryzyka prania brudnych pieniędzy. Nawet ci klienci, którzy nie są podejrzewani o tego typu działalność, mogą zostać objęci rutynową kontrolą.

Dlaczego padło akurat na agenta transferowego? Jak się okazuje, ustawa dopuszcza powierzenie wykonania kontroli podmiotowi zewnętrznemu, np. agentowi transferowemu tak jak w tym przypadku lub dystrybutorowi produktów inwestycyjnych.

To jeszcze jednak nie oznacza, że pieniądze klienta można po prostu zablokować. Jak mówi jeden z prawników, w tym przypadku mógł to być efekt  wewnętrznej procedury lub zapisów w umowach między instytucjami zaangażowanymi w tę sprawę. Ale trzeba zdawać sobie sprawę, że ustawa przewiduje możliwość zablokowania pieniędzy danej osoby, jeżeli jest ona podejrzewana o popełnienie przestępstwa polegającego na praniu brudnych pieniędzy lub finansowaniu terroryzmu. W przypadku naszego czytelnika z pewnością o to nie chodziło. Gdyby był podejrzewany o finansowanie terroryzmu, nie zwróciłby się o pomoc do „Moich Pieniędzy".

Blokada poza systemem banku

Skoro chodzi o rutynową kontrolę i sytuację przewidzianą w normalnej działalności banku, dlaczego pan Marek dowiedział się o sprawie dopiero po złożeniu reklamacji?

– Bank nie mógł sam powiadomić klienta o zaistniałej sytuacji, ponieważ blokada pieniędzy nastąpiła poza jego systemem – tłumaczy Emilia Kasperczak, rzecznik mBanku. – Chcąc zabezpieczyć klientów przed ewentualnymi utrudnieniami, w lipcu 2012 r. (zaraz po otrzymaniu pierwszych sygnałów od klientów) zablokowaliśmy możliwość nabywania jednostek WIOF, o czym poinformowaliśmy na stronie banku.  Standardowo po złożeniu przez klienta reklamacji, kontaktowaliśmy się z agentem w celu wyjaśnienia sytuacji.

mBank podkreśla, że agent transferowy nie jest dla jego klientów obcą instytucją, jak zasugerował pan Marek. – Agent transferowy został wskazany w prospekcie funduszu, z którym klient musi się zapoznać (jest to jedno z okienek do odhaczenia przy inwestowaniu w fundusz). Znajduje się tam informacja, że agent może poprosić o dodatkowe dokumenty. Niestety, na tej podstawie agent może również zablokować transakcję do czasu wyjaśnienia sprawy. Nie zmienia to faktu, że jego działań nie można uznać za właściwe. Miał świadomość, jakiego typu dokumenty może uzyskać w ramach umowy z nami – twierdzi Emilia Kasperczak.

Kłopotliwy zapis w prospekcie

Podsumujmy. Z informacji przekazanych przez bank wynika, że za utrudnienia odpowiada Centralny Agent Transferowy funduszu (EFA), obsługujący zlecenia dotyczące jednostek WIOF. W prospekcie emisyjnym funduszu znajduje się zapis, że agent transferowy może poprosić o dodatkowe informacje i dokumenty (jak się okazało w przypadku pana Marka, w celu przeprowadzenia rutynowych kontroli antyterrorystycznych).

Nikt jednak nie przewidział związanych z tym problemów. Bo bank takich informacji i dokumentów nie może przekazać. Jak informuje, ze względów bezpieczeństwa nie udostępnia podmiotom zewnętrznym kopii umowy o prowadzenie rachunku. Może to zrobić tylko sam klient. Agent nie dostawał dokumentów, więc blokował pieniądze inwestorów.

– Ponieważ zdarzały się utrudnienia w realizacji zleceń naszych klientów dotyczących jednostek funduszu WIOF, w lipcu 2012 r. zdecydowaliśmy się na wstrzymanie możliwości kupowania i konwersji tych jednostek. W razie problemów ze zleceniami odkupienia jednostek, prosiliśmy klientów o składanie reklamacji. Sami nie byliśmy w stanie wykryć problemów, gdyż zlecenie było blokowane poza bankiem, u agenta transferowego – tłumaczy Emilia Kasperczak. – Bank wielokrotnie wychodził z inicjatywą rozwiązania problemu, proponując oświadczenia potwierdzające dane klientów, zapewniające także o ich należytej identyfikacji w momencie składania zleceń. Niestety, propozycje banku nie spotkały się ze zrozumieniem ze strony EFA i proponowana treść dokumentów nie została uznana za wystarczającą.

Osoby chcące powierzyć oszczędności funduszom zagranicznym, których agentami transferowymi są firmy zagraniczne, powinny uważnie czytać prospekty informacyjne funduszy. Trzeba się liczyć z podobnymi sytuacjami, jak ta opisana. Dotyczy to nie tylko klientów mBanku. Jeśli chodzi o dokumenty pobierane od klientów i podpisywane z nimi umowy, mBank nie różni się zasadniczo od innych sprzedawców funduszy działających w naszym kraju.

„Chciałbym prosić o pomoc w sytuacji podejrzenia agenta transferowego o przywłaszczenie mienia". List od naszego czytelnika rozpoczyna się dramatycznie. Dalsza lektura tylko utwierdza w przekonaniu, że pan Marek (imię  zmienione) znalazł się w  sytuacji nie do pozazdroszczenia. Ale po kolei.

Nasz czytelnik zainwestował w fundusz zagraniczny WIOF (World Investment Opportunities Fund) za pośrednictwem Supermarketu Funduszy Inwestycyjnych mBanku. Na początku marca złożył zlecenie odkupienia jednostek uczestnictwa funduszu (wycofanie pieniędzy z funduszu).

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Ekonomia
Brak wody bije w konkurencyjność
Ekonomia
Kraina spierzchniętych ust, kiedyś nazywana Europą
Ekonomia
AI w obszarze compliance to realna pomoc
Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień