Chodzi o potencjalne procesy na podstawie umów o wzajemnym popieraniu i ochronie inwestycji (Bilateral Investment Treaty – BIT). Jakie mają szanse takie roszczenia?
Pytanie jest tym bardziej zasadne, że znaczna część Powszechnych Towarzystw Emerytalnych zarządzających OFE jest w rękach firm zagranicznych, a bodaj ze wszystkimi krajami macierzystymi PTE Polska zawarła takie umowy. Umowy te nie są martwe, w zeszłym roku Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa prowadziła na ich podstawie 7 spraw arbitrażowych, choć w innych sferach gospodarki.
BIT-y zawierane są przez państwa w celu ułatwienia i zabezpieczenia kontraktów handlowych, zwłaszcza inwestycji, mają ograniczać ryzyko inwestowania w innym kraju, z innym systemem prawnym. Kluczowa jest w nich ochrona zainwestowanego majątku, zwłaszcza przed działaniami państwa gospodarza. Są to gwarancje niedyskryminacji, swobodnego przepływu kapitału oraz o poddaniu sporów wynikających na gruncie danej umowy arbitrażowi międzynarodowemu.
Wprawdzie propozycje rządowe dotyczą zarówno PTE krajowych, jak i zagranicznych, i formalnie nie są dyskryminujące, ale struktura akcjonariuszy jest taka, że przeważać będą inwestorzy zagraniczni. Trudno jednoznacznie przesądzić, jak mogą ocenić je sądy arbitrażowe, ale np. w sprawie „Cargill przeciwko Polsce", rozstrzyganej w drodze arbitrażu Trybunał uznał (wyrok z marca 2008 r.), że zagraniczny producent (izoglukozy) został w większym stopniu dotknięty wprowadzeniem krajowych kontyngentów, niż krajowi producenci (cukru), mimo iż formalnie limity ograniczające produkcje nie różnicowały ze względu na „narodowość". Wtedy Polska mogła się bronić (w części skutecznie), że limity wynikały z prawa UE.
Zdaniem prof. Aleksandra Chłopeckiego z Uniwersytetu Warszawskiego, ewentualne roszczenia zagranicznych inwestorów PTE nie są bez szans, ale wbrew pozorom poszczególne umowy dość istotnie się różnią, wiele może więc zależeć od tego, z jakiego kraju pochodzi akcjonariusz.