Gwałtowny zjazd rynków wschodzących z pozycji honorowego gościa balu do popychadła stanowi problem, i to nie tylko dla narodowych czempionów, ale również dla firm naftowych, które je obsługują.
Petróleo Brasileiro, w skrócie Petrobras, uosabia wszystkie te problemy. Trzy lata temu wartość rynkowa firmy wynosiła 213 mld dol., dziś to marne 78 mld.
Ofiary sukcesu
Upadek brazylijskiego koncernu jest porażający, ale bynajmniej niejedyny. W 2007 r., kiedy zarówno ropa, jak i rynki wschodzące były na fali wznoszącej, w rankingu PCE Energy 50, sporządzanym na podstawie wartości rynkowej, w pierwszej dziesiątce znalazło się czterech narodowych czempionów: PetroChina, Gazprom, Sinopec i Petrobras. Ich łączna wartość rynkowa – 1,55 bln dol. – był wyższa niż wycena pięciu zachodnich koncernów naftowych, które w owym roku znalazły się w czołowej dziesiątce. PetroChina zdetronizował nawet tradycyjnego lidera, ExxonMobil.
W ostatnim rankingu, przechrzczonym na IHS Energy 50, cztery wspierane przez państwo koncerny wciąż znajdują się w pierwszej dziesiątce. Jednak ich wartość rynkowa spadła do 508 mld dol. Zachodnia Wielka Piątka także się skurczyła, ale jedynie o 14 proc., do 1,21 bln dol.
Narodowe koncerny naftowe stały się po części ofiarą własnego sukcesu. Jako największe, najbardziej płynne spółki są wyprzedawane w pierwszej kolejności, gdy inwestorom puszczają nerwy. Ci zagraniczni muszą być dodatkowo uwrażliwieni na zawirowania na rynkach walutowych. Dla odmiany zachodnie koncerny, takie jak Exxon, często są postrzegane jako bezpieczna przystań w czasach burzy.