Od lat bariery dla inwestycji w Polsce są takie same – zgodnie przyznali uczestnicy „Śniadania z Rzeczpospolitą", jakie odbyło się w tym tygodniu w Poznaniu. To ciągle zmieniające się i zagmatwane prawo, zbyt długie procedury, nieprzyjazna dla firm legislatura oraz niedomagania infrastrukturalne. W takiej scenerii rozwijają się tylko te samorządy, które interpretują przepisy z korzyścią dla biznesu, do minimum skracają biurokratyczną mitręgę i same zwiększają nakłady na tereny dla firm. Właśnie tam inwestycje promieniują później na okoliczne gminy i całe regiony, dając i zatrudnienie, i zamożność. W „Śniadaniu Rzeczpospolitej", zorganizowanym na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich (MTP), poglądami na ten temat dzielili się: dr Andrzej Byrt – prezes MTP, prof. Marian Gorynia – rektor Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, Ryszard Grobelny – prezydent Poznania, Mariusz Grendowicz – prezes Polskich Inwestycji Rozwojowych (PIR), Alfred Kubczak – dyrektor ds. korporacyjnych Jeronimo Martins Polska (właściciela sieci Biedronka) oraz Michał Markowski – główny ekonomista w Ministerstwie Skarbu Państwa. Prowadzącym dyskusję był Marcin Piasecki.
Zainwestowane miliardy
Prof. Gorynia zauważył, że trwającego od początku lat 90. boomu inwestycyjnego Polska nie była w stanie sfinansować ze środków krajowych. W sukurs przyszli inwestorzy zagraniczni, którzy w naszą gospodarkę w 25 lat wpompowali ponad 200 mld dol. Niemałe kwoty pochodziły z unijnej kasy. Rektor Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu przestrzega jednak przed fetyszyzowaniem wskaźników wzrostu. Co prawda, jak mówi, każda ekipa polityczna rozliczana jest z dynamiki PKB, nakładów inwestycyjnych, wykorzystania funduszy zewnętrznych itp., ale powinniśmy mieć świadomość, że nie da się szybko osiągnąć poziomu konsumpcji jak w zamożnych krajach Zachodu.
Skoro pieniędzy na inwestycje w Polsce było bardzo dużo, czy ich nie zmarnowaliśmy?
– Rocznie inwestujemy ok. 40 mln zł, jak dotąd wyłącznie z własnych zysków – mówił Andrzej Byrt, prezes MTP, który – owszem – widzi w kraju „pewien odsetek inwestycji ekonomicznie nieuzasadnionych, nieracjonalnych i nieefektywnych", a finansowanych ze środków pomocowych. Przykłady? – Kampusy uniwersyteckie: ładne, w pięknym otoczeniu, ale nieekonomiczne i drogie w utrzymaniu – mówił Andrzej Byrt. Jego zdaniem niż demograficzny zamienia je w ogromne pustostany, które trzeba ogrzewać i chłodzić. Drugi przykład niezbyt udanych inwestycji to szkolenia wymyślane nierzadko tylko po to, by wydać pieniądze.
– Bez przesady – polemizował Mariusz Grendowicz z prezesem Byrtem. – W Poznaniu widać wiele trafionych inwestycji, więc nie jest tak źle z wydatkowaniem pieniędzmi – mówił szef PIR. I podkreślał, że olbrzymia część nakładów inwestycyjnych w Polsce w ostatnich 25 latach pochodziła z podmiotów prywatnych. – Trudno sugerować, że ta część inwestycji przeprowadzona została irracjonalnie – mówił Grendowicz. – Każde z tych przedsięwzięć mogło okazać się nietrafione, ale takie jest ryzyko działalności gospodarczej. Otaczają nas setki, tysiące inwestycji, co do których wątpliwości mieć nie można – uważa Grendowicz.