Rozpoczęła się zajadła dyskusja na temat sposobu wydatkowania środków unijnych przeznaczonych na szerokopasmowy internet w latach 2014-2020. Wszystkie telekomunikacyjne środowiska chciałyby co najmniej uwzględnienia ich interesów przy dzieleniu publicznego tortu, przekraczającego miliard euro. Małe i średnie przedsiębiorstwa liczą na te same unijne mechanizmy ochronne, które zawsze dotąd nakazywały uwzględnianie ich interesów. Dla nich zastrzyk darmowego pieniądza to nowe perspektywy rozwoju, chociaż wielokrotnie omawiano zarówno racjonalne jak i absurdalne utrudnienia, jakich nie brak przy pozyskiwaniu i rozliczaniu tych projektów.
Średni przedsiębiorcy widzieliby chętnie modernizację swoich sieci do 30 i 100 Mb/s, a duże korporacje poszukują synergii pomiędzy dostępnymi i darmowymi środkami unijnymi, a stosunkowo tanim i odpornym na długie okresy zwrotu pieniądzem z PIR oraz własnymi coraz bardziej skromnymi zasobami. Inwestorzy czując możliwość dokapitalizowania się z pieniędzy publicznych coraz bardziej ograniczają własne środki inwestycyjne, nie spieszą się z powiększaniem budżetów na budowę infrastruktury. Można powiedzieć, że cały rynek wstrzymał oddech. Dysponenci sieci regionalnych budowanych ze środków poprzedniej perspektywy przypominają o obowiązku uwzględnienia dokonanych w ich ramach inwestycji przy decyzjach o wydatkowaniu środków 2014-2020. Operatorzy przewodowi podkreślają wyższość światłowodu, telewizje kablowe - analogiczną funkcjonalność DOCSISa 3, a operatorzy komórkowi przypominają, że w wydanych przez Komisję Europejską wytycznych szerokopasmowych zakwalifikowano LTE do technologii NGA, na które obecnie stawia nacisk Komisja.
Sporna stała się także, a może przede wszystkim, metoda rozprowadzenia pieniędzy pomiędzy beneficjentów. W 2013 r. uwzględniająca wszystkie środowiska grupa robocza powołana przez MRR wypracowała rekomendacje, w wyniku których w treści Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa znalazł się konkurs, jako główny sposób dystrybucji dofinansowania. Oczywiście w braku dokumentu opisującego szczegółowe warunki rozdysponowania tych środków niewiele wiadomo zarówno o zasadach i kryteriach jak i terminach organizacji tych konkursów. Rynek naciska na tempo jak i na ograniczenie grona beneficjentów do przedsiębiorców „o wiele bardziej sprawnych niż jst" (m.zd. doświadczenie pokazuje, że w przypadku rozległych inwestycji też różnie to bywa). Równolegle do koncepcji konkursów pojawiła się z Orange koncepcja dużej SPV, łączącej środki UE, PIR oraz inwestorów prywatnych. Ponieważ koncepcja ta została zaprezentowana na spotkaniach ministra administracji i cyfryzacji z rynkiem, została natychmiast odebrana jako koncepcja popierana przez MAiC poza dotychczasowymi ustaleniami konsultacji PO PC. Na temat tej koncepcji natychmiast wypowiedziało się wiele osób zaniepokojonych niejasnym jej statusem, brakiem źródeł podanych w niej liczb, potencjalną eliminacją mniejszych graczy.
Główny wobec niej zarzut to próba stworzenia mechanizmu wydrenowania dostępnych publicznych (UE, PIR) pieniędzy do wehikułu sterowanego przez jednego operatora. Koncepcja ta zasługuje na odrębny artykuł, więc o niej kiedy indziej, wystarczy jednak zaznaczyć tutaj, że sama koncepcja spółki celowej może być bardzo ciekawym rozwiązaniem także dla małych lub średnich graczy, jednocześnie chroniąc ich przed „wykrwawieniem się" w ramach wielkiej SPV proponowanej przez Orange. Rozwiązań, bardzo interesujących dla obu spierających się stron, także prowadzących do ich kompromisu, może być wiele.
W całej powyżej opisanej dyskusji skoncentrowanej na sposobach sprawiedliwej dystrybucji środków unijnych zupełnie nie widać próby osadzenia jej w szerokim kontekście Europejskiej Agendy Cyfrowej, Narodowego Planu Szerokopasmowego oraz zadań MAiC. Najważniejszym zadaniem jest bowiem maksymalizacja penetracji całego kraju szybkim internetem, ale zarazem racjonalizacja sposobu, w jaki to zostanie uczynione. Budowa szybkich sieci przewodowych w obszarach nieopłacalnych i bardzo nisko opłacalnych powoduje, że pieniądze tam skierowane będą musiały być bardzo duże (wyczerpią pulę), ale nie będą pracowały efektywnie, a nawet w ogóle nie będą pracowały. Brakuje niestety u podstaw dotychczas prezentowanych koncepcji prawdziwej analizy demograficzno-ekonomicznej obszarów docelowych, jaką powinna zrobić administracja, dysponując odpowiednimi danymi. Jedyna zbliżona do celu estymacja została przedstawiona przez doradców MAiC (Infostrategia) jednak na niewystarczającym stopniu szczegółowości z uwagi na dedykowany zadaniu czas i środki. Dojrzałe systemy regulacyjne Europy dokonują klasyfikacji obszarów i wyodrębniają tę grupę, dla której trzeba zrównoważyć oczekiwane rezultaty i racjonalne koszty, a potem zaplanować odpowiednie narzędzia, optymalne, a to nie znaczy zawsze „politycznie słuszne".