Polska z euro czy bez

Wprowadzenie euro w Europie było ogromnym politycznym krokiem do pełnej integracji. Jednocześnie to jeden z największych na świecie eksperymentów ekonomicznych.

Publikacja: 01.07.2015 11:00

Polska z euro czy bez

Foto: Bloomberg

Debatę o przystąpieniu Polski do strefy euro potrafią rozmyć argumenty emocjonalne lub co gorsza niezgodne z faktami. I choć politycy lubią straszyć nieprawdziwymi zagrożeniami, to dyskusja o euro powinna być intelektualną analizą opartą o bezstronną wiedzę oraz umiejętność wyciągania wniosków z przeciwstawnych argumentów.

Merytoryczna debata nad wprowadzeniem euro w Polsce powinna zaczynać się od poczynienia całkiem prostej obserwacji: kryzys podzielił strefę euro na dwie grupy krajów. Pierwsza z nich zdołała utrzymać się na ścieżce wzrostu, a zaliczają się do niej m. in. Niemcy, Austria. Drugą grupę krajów reprezentują m. in. Grecja, Irlandia, Włochy, Portugalia i Hiszpania (tzw. PIIGS), dotknięte recesją, bezrobociem i spadkiem konkurencyjności. Jak to się stało, że między tymi dwoma grupami występują tak znaczące różnice? Przyczyna w głównej mierze tkwi w dyscyplinie (lub jej braku) poszczególnych członków strefy. Odpowiedzialność za to ponoszą politycy, którzy w swych szumnych propozycjach rozmijali się z faktami zachęcając także do podejmowania nadmiernego ryzyka. Niskie stopy procentowe oznaczały dostęp do tanich kredytów, a więc umożliwiały politykom odsuwanie niezbędnych reform w czasie. W ówczesnej konstrukcji strefy opuszczenie jej przez którykolwiek z krajów członkowskich (lub jego bankructwo) wydawało się nierealne i dlatego pożyczkodawcy ufali rządom wszystkich członków strefy równie mocno. Wielka konsumpcyjna i/lub spekulacyjna bańka pękła, kiedy dopływ pieniędzy się skończył, a wydatki pozostały.

Zatem istotą pytania postawionego w temacie nie jest to czy powinniśmy wchodzić do strefy czy nie, tylko do której grupy krajów chcielibyśmy należeć. Wybór odpowiedzialnej drogi oznacza konieczność przeprowadzenia reform sprzyjających wzrostowi produktywności, elastyczności rynków pracy i produktu oraz prywatnym inwestycjom, czyli tego, co i tak jest Polsce potrzebne, ponieważ zagraża jej długofalowe spowolnienie tempa wzrostu gospodarczego. Zatem dyskusja o euro to dyskusja o reformach.

Jakie korzyści może odnieść Polska, jeśli przystąpi do strefy euro? Przede wszystkim obniżą się koszty transakcyjne, które według przedsiębiorców hamują zagraniczną ekspansję. Inaczej mówiąc, eliminacja ryzyka kursowego będzie przyczyniać się do wzrostu liczby międzynarodowych transakcji. Pogłębienie otwartości granic umożliwi lepsze wykorzystywanie korzyści komparatywnych (zdolności do produkowania wyrobu po niższej cenie, niż jest to w stanie zrobić konkurent), co dodatnio wpłynie na poziom wymiany handlowej w Polsce. Jako członek strefy euro przyjmiemy politykę monetarną Europejskiego Banku Centralnego, co w praktyce oznacza, że inwestorzy będą postrzegać Polskę jako bardziej wiarygodną- będziemy mogli liczyć na tańsze kredyty, co pozwoli na obniżenie kosztu obsługi długu publicznego. Przewiduje się także szybszą integrację polskich rynków finansowych z zachodnimi, co jest oceniane jako zjawisko korzystne dla gospodarki.

Jednym z głównych zagrożeń dla Polski po przystąpieniu do strefy jest przede wszystkim fakt, iż przyjmując politykę monetarną EBC utracimy możliwość dewaluacji waluty, co w krótkim okresie pozwala na przywrócenie konkurencyjności kraju. Należy jednak pamiętać, że jest to instrument krótkookresowy i nominalny, przy pomocy którego nie można trwale zmienić zmiennych realnych.

Niektórzy wyrażają również obawy, że przystąpienie do strefy euro spowoduje wzrost cen (w krótkim okresie przedsiębiorcy, by zaspokoić zwiększony popyt podniosą ceny). Jeżeli natomiast w długim okresie będą one wzrastać szybciej, niż produktywność Polaków, to nasz kraj będzie stawał się coraz mniej konkurencyjny. Spadek konkurencyjności oznaczałby wiele negatywnych konsekwencji, jak np. odpływ kapitału z Polski, a w efekcie wolniejszy wzrost i większe bezrobocie. Groźne jest także zjawisko nazywane boomem kredytowym. Miało ono miejsce np. w Hiszpanii i Portugalii. Paradoksalnie oznacza, że kraj otrzymuje tańszy kredyt, niż powinien i w efekcie tworzą się tzw. bańki spekulacyjne.

W 2009 roku w raporcie opracowanym przez NBP, wskazywano na jednoznaczną przewagę korzyści z członkostwa w strefie euro nad kosztami. Dzisiaj wiemy, że te korzyści mają charakter warunkowy, co oznacza, że stanowią pewien potencjał. Zatem właściwy tok rozumowania to myślenie o tym, w jaki sposób ten potencjał najlepiej wykorzystać. Widzieliśmy przecież podczas kryzysu, że odpowiednio przygotowane kraje pozostały na ścieżce rozwoju. W tym celu powinniśmy skupić się na działaniach przygotowujących nas do wymogów przyszłego reżimu walutowego: prowadzić zdyscyplinowaną politykę budżetową i wyposażyć nasz kraj w instrumenty polityki makroostrożnościowej, które zniwelują skutki braku autonomicznej polityki pieniężnej i płynnego kursu walutowego. Równoczesne niedostateczne przygotowanie, jak np. w Portugalii, może oznaczać brak mechanizmów dostosowawczych w gospodarce potęgujących następstwa ewentualnych kryzysów.

Tomasz Dróżdż, zwycięzca V edycji Konkursu Młody Ekonomista organizowanego przez Towarzystwo Ekonomistów Polskich, Student III roku studiów licencjackich w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie na kierunku Management.

Konkurs Młody Ekonomista to inicjatywa Towarzystwa Ekonomistów Polskich, dedykowana studentom, którzy pasjonują się ekonomią. W tym roku temat konkursu brzmiał „Polska z euro czy bez?". Więcej na www.tep.org.pl

Debatę o przystąpieniu Polski do strefy euro potrafią rozmyć argumenty emocjonalne lub co gorsza niezgodne z faktami. I choć politycy lubią straszyć nieprawdziwymi zagrożeniami, to dyskusja o euro powinna być intelektualną analizą opartą o bezstronną wiedzę oraz umiejętność wyciągania wniosków z przeciwstawnych argumentów.

Merytoryczna debata nad wprowadzeniem euro w Polsce powinna zaczynać się od poczynienia całkiem prostej obserwacji: kryzys podzielił strefę euro na dwie grupy krajów. Pierwsza z nich zdołała utrzymać się na ścieżce wzrostu, a zaliczają się do niej m. in. Niemcy, Austria. Drugą grupę krajów reprezentują m. in. Grecja, Irlandia, Włochy, Portugalia i Hiszpania (tzw. PIIGS), dotknięte recesją, bezrobociem i spadkiem konkurencyjności. Jak to się stało, że między tymi dwoma grupami występują tak znaczące różnice? Przyczyna w głównej mierze tkwi w dyscyplinie (lub jej braku) poszczególnych członków strefy. Odpowiedzialność za to ponoszą politycy, którzy w swych szumnych propozycjach rozmijali się z faktami zachęcając także do podejmowania nadmiernego ryzyka. Niskie stopy procentowe oznaczały dostęp do tanich kredytów, a więc umożliwiały politykom odsuwanie niezbędnych reform w czasie. W ówczesnej konstrukcji strefy opuszczenie jej przez którykolwiek z krajów członkowskich (lub jego bankructwo) wydawało się nierealne i dlatego pożyczkodawcy ufali rządom wszystkich członków strefy równie mocno. Wielka konsumpcyjna i/lub spekulacyjna bańka pękła, kiedy dopływ pieniędzy się skończył, a wydatki pozostały.

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy