W USA, które są pionierem cyfryzacji w medycynie, większość lekarzy w swojej pracy korzysta z bezpiecznych aplikacji na smartfona i za ich pomocą komunikuje się z pacjentem. Pacjent może wysłać lekarzowi wiadomość o symptomach i zdalnie otrzymać odpowiedź, czy opisana sytuacja wymaga szerszej konsultacji. Jeśli tak, lekarz może od razu zlecić badania i wyznaczyć ich termin. Po wykonaniu badań lekarz ma natychmiastowy dostęp do ich wyników. Kolejnym krokiem może być zdalne wyznaczenie pacjentowi terminu wizyty. Cały proces odbywa się on-line, a pacjent unika oczekiwania w kolejce do rejestracji.
Mówi się jednak, że amerykańscy lekarze mają już dosyć cyfrowej medycyny, a szpitale werbując ich do pracy reklamują się jako te nie korzystające z dokumentacji medycznej.
USA elektroniczną dokumentację medyczną (EDM) wdrażały jako jeden z pierwszych krajów używając programów, które jedynie rejestrowały dane pacjenta. Dziś wiele placówek nadal korzysta z programów, które są skomplikowane w obsłudze. Doszło do sytuacji, że 30-40 proc. personelu medycznego w USA jest wypalona zawodowo m.in. w związku z korzystaniem z narzędzi informatycznych, które są traktowane jako kolejne obciążenie biurokratyczne. Okazało się, że niektóre programy wymagają nawet 450 kliknięć, by wprowadzić dane pacjenta, co w każdym jest w stanie zabić chęć do pracy. Stąd prowadzona m.in. przez agendy rządowe akcja "meaningful use", która zmierza do tego, by dane wprowadzało się łatwiej, a system był w stanie szybko je przetworzyć i wyświetlić informację kliniczną istotną dla lekarza. Doświadczenie USA to lekcja dla Europy i Polski, gdzie obecnie podejmowane są intensywne działania dotyczące informatyzacji systemów ochrony zdrowia, w tym wdrażania elektronicznej dokumentacji medycznej (EDM). Podczas projektowania systemów przede wszystkim skupić należy się na tym, by stanowiły one wsparcie w prowadzeniu terapii.