Rz: Czy Przemysł 4.0 jest szansą dla polskich firm technologicznych czy raczej dla globalnych dostawców?
Jerzy Kalinowski: Polskie firmy mają szansę w tych obszarach, w których dysponują silnymi kompetencjami do tworzenia innowacyjnych rozwiązań wspomagających procesy produkcyjne i zarządzanie nimi. Ważne jest też, żeby istniały polskie przedsiębiorstwa produkcyjne, które te innowacyjne rozwiązania chciałyby wdrażać. Znajdujemy się na początku nowego porządku gospodarczego i rewolucji, której beneficjentami będą ci, którzy są najbardziej innowacyjni, proaktywnie myślą o przyszłości i mają największy kapitał ludzki. Mowa nie tylko o przedsiębiorstwach, ale też o całych państwach.
Jak wypada Polska?
Koncepcja Przemysłu 4.0 narodziła się w 2011 r. w Niemczech jako rezultat opracowania narodowej strategii rozwoju, opartej na nowoczesnych technologiach. Jej punktem wyjścia było wykorzystanie potencjału inżynierskiego i produkcyjnego kraju w obliczu zachodzącej rewolucji cyfrowej. W jej tworzenie i rozwój zaangażowały się aktywnie największe grupy przemysłowe, w tym też wiodące koncerny motoryzacyjne.
W Polsce brakuje jeszcze takiego systemowego podejścia. Nawet największym grupom będzie trudno odnieść duży sukces, działając w pojedynkę. Na pewno bardzo ważnym elementem strategii rozwoju gospodarczego Polski jest koncentracja na innowacjach. Doświadczenia niemieckie pokazują, że przydałoby się zbudowanie narodowego programu rozwoju Przemysłu 4.0 definiującego obszary, w których cyfryzacja i integracja współpracy podmiotów miałyby priorytetowe znaczenie. Bez cyfrowych innowacji daleko nie zajdziemy. To właśnie one są motorem tworzenia wartości, co zresztą dobrze ilustruje to, co się dzieje na amerykańskiej giełdzie.