Patrząc z perspektywy czasu, pierwsze uderzenie koronawirusa było cięższe dla gospodarki, niż można się było spodziewać?
Główny problem polegał na tym, że rok temu nie mieliśmy bladego pojęcia, czego się spodziewać. Nie było wiadomo, czego oczekiwać po samej pandemii. Najpierw trzeba było rozpoznać skalę zagrożenia dla zdrowia i życia społeczeństwa, a dopiero później można było zastanawiać się nad konsekwencjami gospodarczymi.
Rząd uznał covid za śmiertelne zagrożenie i zaaplikował ciężkie lekarstwo, czyli pełny lockdown...
I to było bardzo radykalne działanie, zresztą niemal wszystkie rządy zachodnie zareagowały tak samo. Oczywiście można zadawać sobie pytanie, czy sytuacja wymagała aż tak drastycznych działań, porównując hipotetyczny bilans strat epidemicznych i gospodarczych. Ale, po pierwsze, ten bilans nie był wtedy pewny, a po drugie, szybko zobaczyliśmy, że w obecnym świecie decyzje rządowe są podporządkowane bardziej wskaźnikom poparcia niż jakimś naukowym analizom. Rządy na całym świecie uznały, że największą katastrofą dla ich wizerunku byłoby dopuszczenie do załamania się służby zdrowia, tak jak na północy Włoch. Dlatego bez chwili wahania podjęły bardzo radykalne decyzje o lockdownie.
Pana zdaniem tak głęboki wiosenny lockodown był bez sensu?