Blond lala z chałupy

Wyglądam sztucznie, ale jestem prawdziwa – mówi Dolly Parton. – Będę tu tak długo, aż zrozumiecie, że pod wielkimi piersiami mam bijące serce, a pod peruką – sprawny mózg

Aktualizacja: 04.01.2010 11:11 Publikacja: 31.12.2009 00:09

Blond lala z chałupy

Foto: Getty Images/AFP

Wystarczy jedno spojrzenie, by się co do niej pomylić. Widać królową tandety, tlenioną blondynkę z silikonowym biustem, oblepioną cekinami i brzdąkającą banalne melodyjki na gitarze. Kobietę uwięzioną w niedorzecznym wizerunku, z którego można się tylko śmiać.

Ale Dolly Parton jest kimś innym: najszczerszą artystką w Ameryce, niedoścignioną kompozytorką, od 43 lat wierną żoną. I pogromczynią analfabetyzmu, o której dzieci mówią “pani od książek”. Wyrosła w skrajnej biedzie, u stóp Apallachów. O dzieciństwie mówi: “Nie mieliśmy nic, tylko siebie nawzajem”. Dziś ma fortunę szacowaną na 400 milionów dolarów i pozycję porównywalną z Madonną i Barbrą Streisand. Mówi, że wszystko to osiągnęła dzięki pracy i modlitwie.

Dolly miała pięć lat, gdy wetknęła kukurydziany badyl między deski na ganku. U góry zaczepiła metalową puszkę. Badyl był jej mikrofonem, wyszczerbione deski – sceną, a okoliczne pola – publicznością. Na horyzoncie widziała zbocza Wielkich Gór Dymnych i ojca wracającego z pola. Ręce miał tak spracowane, że pękały i krwawiły. Dolly szykowała wodę w miednicy i szorowała mu stopy. Mieszkali w dwóch izbach krytych lichym blaszanym dachem. Nie mieli prądu. “Żartowaliśmy, że mamy bieżącą wodę, bośmy ciągle po nią biegali!”. Jedyne zabawki, jakie pamięta, ojciec wystrugał z drewna. Jej ukochana lalka powstała z wysuszonej kolby kukurydzy. I to o niej Dolly stworzyła pierwszą piosenkę “Little Tiny Tassletop”. Ułożyła melodię i słowa, mama zapisała je na kartce.

Nikt jej nie uczył śpiewu, choć w domu śpiewali wszyscy. Nikt nie pokazał, jak grać na gitarze, pierwszą zrobiła sama z trzech znalezionych strun. Do dziś akordy gra niepoprawnie i nie czyta nut. A napisała rekordową liczbę utworów – ponad 4 tysiące. Należy do prestiżowej “Songwriters Hall of Fame”, obok Boba Dylana, Paula McCartneya i Johnny’ego Casha.

Urodziła się w styczniu 1946 r. w miasteczku Sevierville, w Tennessee, jako czwarte z dwanaściorga dzieci. Za przyjęcie porodu lekarz dostał worek mąki. Parton uważa, że twórczą smykałkę odziedziczyła po matce, pół-Indiance Avy Lee, a życiową mądrość po ojcu Robercie i jego irlandzkich przodkach. “Tatuś miał niezawodny koński rozum. Dość, że spojrzał na człowieka i wiedział, z kim ma do czynienia”.

Matka często chorowała, Dolly zajmowała się krowami, kurczętami i rodzeństwem. Ale zawsze chciała śpiewać. “Nigdy nie miałam wątpliwości, że będę gwiazdą piosenki”. Zadebiutowała jako 12-latka. “Wujek zawiózł mnie na konkurs do lokalnej telewizji. Śpiewałam tę samą piosenkę w kółko. Cieszyłam się i myślałam: “O rany, jestem sławna!””.

[srodtytul]Leśna Barbie[/srodtytul]

Za bilet na jej koncert trzeba teraz płacić nawet tysiąc dolarów. W cenie jest nie tylko zestaw świetnych utworów, w których Dolly opowiada swoje losy – “Jolene”, “9 to 5”, “Little Sparrow” czy “I Will Always Love You”. Między piosenkami serwuje dowcipy i autobiograficzne anegdoty. Gwoździem programu jest ten żart: “Nie zdajecie sobie sprawy, ile trzeba forsy, żeby wyglądać tak tandetnie!”. Dolly wskazuje na siebie palcem, a publiczność pokłada się ze śmiechu. Tylko przez chwilę, bo historia ma ciąg dalszy: “W naszym miasteczku była kobieta lekkich obyczajów. Wszyscy mówili, że to śmieć. A ja uważałam, że jest piękna! Miała jasne włosy, czerwoną szminkę i pomalowane paznokcie. Nosiła obcisłe ubrania i buty na szpilce. Myślałam: “Właśnie tak chcę wyglądać!”. Mój tandetny wizerunek ma poważny fundament: dziewczynka z prowincji tak wyobrażała sobie elegancję”. Na najnowszej płycie śpiewa piosenkę “Backwoods Barbie” (z ang. leśna Barbie), jest w niej wers: “Nie oceniajcie mnie po okładce, bo dobra ze mnie książka”.

Parton otwarcie mówi o operacjach plastycznych. Pierwsze implanty wszczepiła w biust, gdy miała 22 lata. Od tej pory dokonuje nieustannej rekonstrukcji. “Wprowadzam poprawki regularnie, tu i ówdzie. Gdy zobaczę, że coś mi flaczeje, odstaje lub zwisa, zaraz to przygwożdżam, podklejam i przycinam. Jestem trochę jak pies wystawowy, muszę trzymać fason!”. Od początku kariery wysłuchiwała seksistowskich żartów, ale sprawnie pokonała złośliwców ich własną bronią. Nikt nie nabija się z Parton lepiej i bardziej bezwzględnie niż ona sama: “Mam wielkie cycki. Nie wiadomo, czy to ja je podtrzymuję, czy one mnie za sobą ciągną!”. “Byłam wojującą feministką. Jako pierwsza spaliłam swój stanik. Strażacy nie mogli go ugasić przez trzy dni!”.

Ale autotematyczne żarty są tylko elementem scenicznej persony, w rzeczywistości wizerunek Parton nieraz był przyczyną bolesnych przeżyć. Z czasem stał się największym wyzwaniem, jakie sobie postawiła. “Fantastycznym paradoksem mojego życia jest to, że wyglądam zupełnie sztucznie, a jestem zupełnie prawdziwa. Wizerunkiem przyciągam uwagę. Jeśli uda mi się skupić ją na sobie dość długo, ludzie dostrzegą we mnie szczerą i utalentowaną osobę. Zobaczą, że pod kupą włosów pracuje sprawny mózg, a pod potężnym biustem bije uczciwe serce”.

[srodtytul]Płaszcz ze skrawków[/srodtytul]

To serce bije w piosenkach opowiadających o miłości, Bogu, pracy, a przede wszystkim o ukochanym rodzinnym domu, który zostawiła, by realizować marzenia. Drewnianej chałupie poświęciła dziesiątki utworów, wiele innych – rodzicom. Na koncertach płacze, gdy wspomina ojca. Nie mówi o nim inaczej niż “tatuś”. W piątkowe popołudnie 1964 r. skończyła szkołę średnią, w sobotę rano siedziała już w autobusie do Nashville. “Wiedziałam, że nie mogę być w Nashville biedniejsza niż w Górach Dymnych. Umiałam zarobić na posiłek, a gdy się ma co jeść, to i reszta przyjdzie”. Trudno uwierzyć, ale Parton pozostała dziewczyną z gór. Ma pięć domów i ani jednej służącej. Rok temu, po biznesowym obiedzie w domu jednego z kontrahentów, wstała i poszła do kuchni zmyć po sobie talerz. Gdy powiedziano jej, że inni goście tego nie robią, odparła: “W takim razie nie zasłużyli, by jeść”.

By zrozumieć, kim jest, nie trzeba słuchać wszystkich jej piosenek. Wystarczy jedna – “Coat of Many Colours”. To autentyczna historia płaszcza, który mama uszyła dla niej ze skrawków porwanych ubrań. Chodziła w nim do szkoły, a dzieci się z niej śmiały. Kiedy zapłakana pożaliła się mamie, ta wytłumaczyła Dolly, że nie jest biedna, ponieważ nosi płaszcz uszyty z miłości. I przypomniała jej biblijną przypowieść o wielobarwnym płaszczu Józefa.

Wszystko, o czym śpiewa Parton, ma początek w jej przeżyciach. “Jestem wrażliwa, pisanie to moja terapia, pomaga mi radzić sobie z uczuciami. Inaczej bym eksplodowała”. Nie rusza się bez notesów i dyktafonów, utwory do wystawianego właśnie na Broadwayu musicalu “9 to 5” skomponowała, wystukując rytm na swych akrylowych paznokciach. I po raz 44. otrzymała nominację do Grammy. Wstaje codziennie o trzeciej rano – spędza czas na pisaniu i modlitwach. We wszystkich domach zaprojektowała kapliczki. “Bóg jest moim partnerem, moim współproducentem i przyjacielem”.

Parton mawia, że urodziła się ze szczęśliwym sercem. Bóg pomógł jej przetrwać jedyny depresyjny czas w życiu. Miała 36 lat, gdy dowiedziała się, że nie będzie mieć dzieci. Przeszła operację, gwałtownie przytyła. Później przyszły kłopoty zawodowe – była jednym z dinozaurów country, radia nie chciały jej piosenek. W odpowiedzi nagrała trzy albumy z muzyką blue grass, czyli najwcześniejszą, najbardziej prymitywną formą country. “Musiałam się wzbogacić, by znów grać jak biedacy”. Wróciła na szczyt list, dostała trzy nagrody Grammy. Mimo to nikt nie chciał wydać jej kolejnych albumów. Zainwestowała milion dolarów we własną wytwórnię – koszty zwróciły się już po jednym krążku. Parton jest niezatapialna, ma przydomek “żelazny motyl”.

[srodtytul]Słynna bibliotekarka [/srodtytul]

W dniu, gdy jako 18-letnia dziewczyna znalazła się w Nashville, przy wejściu do publicznej pralni zaczepił ją piekielnie przystojny chłopak. “Uważaj panienko, bo się w tym słońcu przegrzejesz” – powiedział. Nazywał się Carl Dean i właśnie obmyślał, jak zarobić na budowaniu dróg. Od 43 lat jest najbardziej tajemniczym mężem show-biznesu. Nigdy nie rozmawiał z prasą ani nie pojawił się z żoną publicznie. Podobno widział ją na scenie tylko raz. Dolly Parton zapewnia, że są szczęśliwi, a Dean jest samotnikiem i ceni prywatność.

W Nashville Dolly zaczęła pracować jako autorka piosenek. Gdy zarobiła pierwsze pieniądze, przygarnęła i wychowała pięcioro swych braci i sióstr. Drzwi do solowej kariery otworzył jej Porter Wagoner – gospodarz popularnego programu telewizyjnego z muzyką

country. Występowała w barwnych strojach, perukach, z gitarą. Jej pierwszym przebojem była “Dumb Blonde”. W refrenie śpiewała: “Nie myśl, że jestem głupia, bo mam włosy blond. Nie jestem niczyją zabawką”. Wspólnie produkowali i wydawali albumy, ale w 1974 r. Parton uznała, że czas iść swoją drogą. Wagoner nie chciał o tym słyszeć. Napisała więc piosenkę o odejściu, w której obiecywała, że zawsze będzie go kochać. “I Will Always Love You” była przebojem country i spodobała się Elvisowi. Jego menedżer zjawił się u Dolly z ofertą – w zamian za pokaźną kwotę miała odstąpić połowę praw do utworu. Odmówiła. A gdy w 1992 r. ta sama piosenka w interpretacji Whitney Houston została największym przebojem dekady, Parton zarobiła 6 mln dolarów. Do dziś nagrała 80 albumów, sprzedała ponad 100 milionów płyt. Ma siedem statuetek Grammy, a zeszłoroczne tournée przyniosło jej fortunę.

Dolly ma też sieć restauracji i popularny park rozrywki – Dollywood. Położony 10 mil od rodzinnego domu, jest największym zakładem pracy w okolicy – zatrudnia 4 tysiące mieszkańców. Na liście płac znajduje się 100 krewnych Parton. “Zawsze uważałam, że jesteśmy warci tyle, ile dajemy. Zarabiam, ale lubię się dzielić. Chcę być zapamiętana jako ktoś, kto myślał o innych. I jako “pani od książek””.

Jedyną książką w jej domu była Biblia. Ojciec umarł jako analfabeta. Dlatego Parton stworzyła Imagination Library (z ang. biblioteka wyobraźni) – fundację, która dostarcza książki dzieciom z ubogich rodzin. Przychodzą do nich pocztą co miesiąc, aż do piątego roku życia. Są adresowane na nazwisko dziecka, by mali odbiorcy uczyli się nie tylko czytać, ale kochać książki. Dotąd rozesłała 12 milionów egzemplarzy.

Ma 63 lata i zdumiewa żywotnością. “Nigdy nie dam wam spokoju, nigdy nie odejdę na emeryturę. Mam nadzieję, że padnę trupem, robiąc coś wspaniałego. Najchętniej na scenie, w trakcie piosenki”.

[i]Wypowiedzi Dolly Parton pochodzą z wywiadów udzielonych dziennikowi “Guardian” [/i]

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy