– Na zbudowanie portfela ubezpieczeń majątkowych, ale również i życiowych, z którego można spokojnie żyć – potrzeba dwóch lat. Przez ten czas trzeba skądś brać pieniądze na życie. Tymczasem jest wielu pośredników. Rynek staje się coraz bardziej konkurencyjny. To są mikroprzedsiębiorstwa. One rządzą się tymi samymi prawami. Zaczynają między sobą konkurować – zaznacza Bartłomiej Wujec.
Jak wspomniano, Polska Izba Ubezpieczeń pracuje nad rozwiązaniami, które mają na celu ułatwienie pracy agenta. – Jestem przewodniczącym grupy roboczej ds. zmiany ustawy – mówi Hubert Grochowski. – Wspólnie z zakładami ubezpieczeniowymi pracujemy nad ułatwieniem startu agentom – dodaje. Izba proponuje odbiurokratyzowanie kwestii administracyjnych tak, żeby działalność agencyjna była prostsza pod względem startu i prowadzenia, jak najbardziej przychylna klientowi i samemu przedsiębiorcy. Wśród postulatów jest m.in. zniesienie obowiązkowego 152-godzinnego szkolenia i zastąpienie go egzaminem.
– Jeżeli chodzi o rynki rozwinięte w Unii Europejskiej, to nie znam innego, gdzie by były takie długie procedury. Ale to żadna pociecha – podkreśla Adam Sankowski.
[srodtytul]Prowizje agentów[/srodtytul]
Atrakcyjność zawodu mierzona jest też wysokością zarobków. Wcześniej o wynagrodzeniach agentów ubezpieczeniowych krążyły legendy. Dziś szacuje się, że przeciętny przedstawiciel tego zawodu zarabia miesięcznie od pięciu do dziesięciu tysięcy złotych netto. Czy tak jest naprawdę?
– To wszystko zależy od tego, na jakiej skali, na jakim portfelu operuje agent – tłumaczy Bartłomiej Wujec. – Jak trudno jest mu zdobyć klientów, czy obsługuje w biurze, czy od lat ma stały portfel klientów, którzy regularnie przychodzą po polisy, czy sprawy załatwia na telefon – dodaje. Zwraca uwagę, że przekroczenie pewnej skali powoduje wbrew pozorom spadek rentowności, gdyż powstaje konieczność zatrudnienia dodatkowych osób.
W ubezpieczeniach majątkowych wynagrodzenie liczone jest od obrotu, od którego agencja musi jeszcze odliczyć koszty. – W Warcie około dwudziestu paru procent całej sprzedaży agencyjnej dokonywanych jest przez naszych największych agentów. Ich obroty przekraczają milion złotych rocznie. Mamy nawet grupę agentów o paromilionowych obrotach. To tam średnie prowizje wynoszą około 16 procent – mówi prezes Kudelski. – O ile pamiętam ich średni miesięczny dochód z tytułu prowizji wynosi 20 – 21 tysięcy złotych. Od tego trzeba jednak odliczyć koszty. Duża agencja musi [link=http://kariera.pl]zatrudniać[/link] pracowników.
Zdaniem naszych rozmówców w dzisiejszych czasach atrakcyjność profesji należy mierzyć również zapewnianym przez niego poziomem stabilizacji. – To jest zawód, w którym trudno jest zacząć. Ale jak się już przekroczy pewien próg, to daje on ogromną stabilizację – mówi Krzysztof Brożyna.
Trzeba się bardzo postarać, żeby zrazić do siebie w ciągu roku, na przykład, 20 procent klientów. – Zatem jeżeli już zbuduję portfel klientów, dbam o nich i oni odnawiają u mnie swoje polisy – to żyję spokojnie. Jest to ogromna zaleta tego zawodu – dodaje Bartłomiej Wujec.
[srodtytul]Niestraszny direct[/srodtytul]
Jednak rozwój sprzedaży polis przez telefon i Internet odbiera doradcom część klientów. Zwłaszcza w ubezpieczeniach komunikacyjnych. Czy to jest zagrożenie dla tej profesji? – Direct, Internet, SMS – to są wszystko narzędzia. To nie jest coś, co jest dla nas konkurencyjne – zapewnia Krzysztof Brożyna.
– Kiedyś próbowano stworzyć taki wizerunek, że agent to taki inkasent, który tylko bierze prowizję. Była taka kampania reklamowa jednego z towarzystw. Zapewniam, że agenci mają się dobrze. Muszą być różne kanały sprzedaży polis, żeby klient miał wybór. Na infolinii firm direct siedzi często osoba, która ma ograniczoną wiedzę. Nie potrafi ocenić ryzyka i potrzeb klienta. Klienci już się o tym przekonują i wolą rozmawiać z profesjonalistą – dodaje.
Hubert Grochowski zwraca też uwagę na specyfikę usług ubezpieczeniowych, która oprócz sprzedaży polis obejmuje również likwidację szkód. – Wtedy ważna jest możliwość skontaktowania się ze swoim pośrednikiem ubezpieczeniowym. Przyjmijmy hipotetycznie, że coś mi się przydarzyło i nie wiem, do kogo się udać, z kim rozmawiać o wypadku samochodowym, wypadku w rodzinie czy chorobie. Jest naturalne, że szybko skontaktuję się z osobą, która sprzedała mi ubezpieczenie, a nie z anonimową osobą na infolinii – zaznacza prezes Warty.
Dlatego, jego zdaniem, kontakt personalny ze znaną sobie osobą ma ogromne znaczenie przy wyborze sposobu, w jaki kupujemy polisy.
[i]Debatę prowadził Jakub Kurasz[/i]
[ramka][b]Jak wymogi trzeba spełnić, aby zostać doradcą ubezpieczeniowym[/b]
Agentem sprzedającym polisy może zostać każdy, kto zda egzamin oraz uzyska licencję Komisji Nadzoru Finansowego. Sprzedaż ubezpieczeń może jednak być wykonywana tylko przez osobę, która ma pełną zdolność do czynności prawnych, daje rękojmię należytego wykonywania czynności agencyjnych, posiada co najmniej średnie wykształcenie, odbyła wspomniane szkolenie oraz nie była prawomocnie skazana. W trakcie szkolenia, zwykle przeprowadzanego przez towarzystwo, dla którego chce się pracować, kandydat uzyskuje podstawowe informacje o branży i rynku, poznaje zagadnienia prawa cywilnego i akty prawne związane z działalnością ubezpieczeniową, zasady zawierania umów. Egzamin KNF to test jednokrotnego wyboru składający się ze 100 pytań. 66 proc. poprawnych odpowiedzi oznacza zaliczenie. Po zdaniu egzaminu trzeba złożyć wniosek o licencję za pośrednictwem towarzystwa ubezpieczeń. Dołączyć należy m.in. kopię świadectwa dojrzałości oraz zaświadczenie o niekaralności.[/ramka]
[ramka][b] [link=http://www.rp.pl/artykul/426379.html]Warta planuje zatrudnić 200 doradców ubezpieczeniowych[/link][/b] - rozmowa z Norbertem Dąbrowskim, dyrektorem zarządzającym Departamentu Sprzedaży – Sieci Wyłącznej TUiR Warta SA [/ramka] [i]Wideorelacja z debaty na stronie
[link=http://www.rp.pl/ekonomia]www.rp.pl/ekonomia[/link][/i]