Nigdy nie bałem się ceny

Rozmowa z Bogdanem Jakubowskim, kolekcjonerem malarstwa abstrakcyjnego

Aktualizacja: 25.02.2010 06:03 Publikacja: 25.02.2010 00:03

Nigdy nie bałem się ceny

Foto: Fotorzepa, Janusz Miliszkiewicz JM Janusz Miliszkiewicz

[b]Rz: Od 1974 roku mieszka pan we Francji. Ponad 30 lat zbiera pan obrazy polskich malarzy abstrakcjonistów z lat 50. i 60. Większość tych obrazów kupił pan w świecie?[/b]

Bogdan Jakubowski: Nasi malarze mieli na Zachodzie przeważnie jednorazowe wystawy. Wystarczyło tylko zbadać, w których galeriach. Zwykle okazywało się, że nawet po upływie wielu lat obrazy te zalegały w galeryjnych magazynach, bo z wystaw sprzedawano najwyżej kilka prac. To, co zostało w magazynie, mogłem po latach kupić niezbyt drogo.

[b]Dlaczego mieli tylko jednorazowe wystawy?[/b]

Za czasów PRL w praktyce bardzo utrudniony był kontakt polskich artystów ze światem. Sprawy uzyskania paszportu czy transportowo-celne były tak skomplikowane, że zniechęcało to właścicieli obcych galerii do organizowania wystaw, bo to wymagało walki z polską administracją. Dlatego żadna z tych galerii nie łączyła swojej przyszłości z polskimi malarzami.

[b]A gdyby był zagwarantowany łatwy, stały dopływ obrazów tych polskich malarzy?[/b]

Wtedy właściciel galerii mógłby długoplanowo współpracować, wymyślić strategię lansowania danego polskiego artysty i zainwestować w wykreowanie go na rynku. Mógłby wtedy wychowywać swoich klientów, żeby kupowali obrazy polskiego artysty.

[b]Na pewno przeżył pan niejedną przygodę, odkrywając zapomniane polskie dzieła sztuki leżące gdzieś na zapleczu?[/b]

W USA pod koniec lat 90. w magazynach Hammer Gallery w Nowym Jorku odnalazłem obrazy pozostawione po wystawie Ryszarda Winiarskiego w 1991 roku. Przez lata nikt się tymi obrazami nie interesował, ani z Polski, ani z miejscowych kolekcjonerów.

[b]Te obrazy leżały tam i czekały na pana![/b]

Na to wygląda. Było ich sporo, kupiłem je. Galeria Hammer nadal istnieje, ale nigdy więcej polskich artystów nie wystawiała.

Także w USA kupiłem w sporej liczbie kolekcje obrazów Stefana Gierowskiego, Bronisława Kierzkowskiego. Kupiłem obrazy Jana Lebensteina ze spuścizny po nowojorskiej Galerii Chalette.

Dużo prac Gierowskiego, Jerzego Nowosielskiego i Lebensteina kupiłem u nowojorskiej polskiej kolekcjonerki Ewy Pape. Również Kazimierz Karpuszko w Chicago sprzedał mi dorobek polskich artystów, jaki pozostał po prowadzonej przez niego galerii.

[b]Krótko mówiąc, genialny kolekcjonerski pomysł leżał na ulicy i pan go podniósł...[/b]

Zebrałem najpierw informacje o artystach, gdzie mieli wystawy. A skoro była wystawa, to sprawdzałem, co po niej zostało. Te galerie często już nie istniały, wtedy odnajdywałem spadkobierców.

[b]Kolekcjoner powinien mieć fachowy księgozbiór?[/b]

Mam zapewne komplet literatury na temat artystów, których prace lubię i zbieram. W sumie to ok. 500 książek i katalogów. Odnajduję kupione nieznane obrazy w katalogach lub prasie artystycznej. Gdy kupuję jakiś nieznany obraz, często towarzyszy mi poczucie, że gdzieś go już widziałem! W domu okazuje się, że reprodukowany jest w jakimś niepozornym katalogu sprzed pół wieku...

[b]Jak to się stało, że pan dostrzegł abstrakcyjne malarstwo, a inni kolekcjonerzy lub marszandzi nie? Na miejscu w USA był przecież polski marszand Zbigniew Legutko. Światowy rynek poloników penetrowali Marek Mielniczuk czy Krzysztof Zagrodzki.[/b]

Chyba nikt oprócz mnie nie interesował się tak poważnie abstrakcją. Gdy przychodziłem do zachodniej galerii lub kolekcjonera i pytałem o abstrakcyjne polskie obrazy, to osoby te były zdumione i zafascynowane tym, że Polak interesuje się sztuką abstrakcyjną! Dla nich było to niepojęte... Zachodni marszandzi przechowywali polskie abstrakcyjne obrazy nierzadko 30 – 40 lat i nikt o nie nie zapytał, a tu nagle spotkali entuzjastę takiego jak ja.

[wyimek]Zachodni marszandzi przechowywali polskie abstrakcyjne obrazy nierzadko 30 – 40 lat i nikt o nie nie zapytał[/wyimek]

[b]W tym samym czasie inni nasi rodacy poszukiwali na świecie przede wszystkim lub wyłącznie malarstwa polskich artystów Ecole de Paris. Pan odszedł od tego schematu, dzięki temu pan wygrał.[/b]

Miałem wyjątkowo łatwy dostęp do dorobku malarzy Ecole de Paris, ponieważ w Paryżu w latach 70. w Hotelu Druot często niedrogo można było znaleźć prace np. Joachima Weingarta czy Meli Muter. Można było trafić tanio prace Tadeusza Makowskiego, okazyjnie upolować jakiś obraz Olgi Boznańskiej.

[b]Czy tę pana kolekcjonerską metodę odkrywania sztuki można nadal zastosować do kolejnych generacji polskich artystów?[/b]

Dziś jest to trudniejsze, ponieważ ci polscy malarze, którzy po 1989 roku wystawiali na Zachodzie, wysoko cenili się zarówno w Polsce, jak i na świecie. Na przykład dziś kolekcjoner może w niemieckich galeriach znaleźć ciekawe wczesne obrazy Leona Tarasewicza, ale to nie są ceny dla kolekcjonera z pasją. To są ceny dla bogatego klienta. Dziś byłoby to trudne do powtórzenia z uwagi na szybki przepływ informacji o cenach.

[b]Co jest lepszą inwestycją: sztuka, giełda, nieruchomości?[/b]

Kiedyś bardzo dobrze zarobiłem jako gracz na paryskiej giełdzie! A najlepszą inwestycją finansową może być cokolwiek... Natomiast najwięcej radości daje inwestowanie w sztukę. Na giełdzie przez chwilę czuję przypływ adrenaliny, gdy posiadane przez mnie akcje akurat idą w górę. A drugi taki moment można przeżyć, gdy po sprzedaży liczy się banknoty i na tym koniec. Obraz jest ze mną na co dzień. Nie wyobrażam sobie, żebym mógł żyć bez pewnych obrazów.

[b]Jednak pozbywa się pan tych, do których stracił pan serce. Za uzyskane pieniądze kupuje pan kolejne okazy do zbiorów. Można powiedzieć, że kolekcja sama zarabia na siebie.[/b]

Tak.

[b]Jest jakiś zrąb kolekcji nienaruszalny, nie do sprzedania?[/b]

Depozyt wystawiany w Muzeum Narodowym w Gdańsku, który dokumentuje katalog z 2004 roku, to jest taki zestaw, którego nigdy nie chciałbym naruszyć. Mam też obrazy we Francji, których nie pokazuję nawet zaprzyjaźnionym kolekcjonerom, żeby ich nie kusić. Mam taki wczesny „Akt” Nowosielskiego, także dwie czy trzy „Figury na osi” Lebensteina, kilka reliefów Henryka Stażewskiego, obrazy Wojciecha Fangora, Tadeusza Dominika. Są też obrazy malarzy belgijskich lub francuskich, jak choćby Lacasse, Leon Zack, Vasareli...

[b]Jaki jeden obraz z kolekcji zabrałby pan na bezludną wyspę?[/b]

Chyba... najpiękniejszą „Figurę na osi” Lebensteina, jaką widziałem. Na około 200 obrazów, jakie namalował w tym cyklu, widziałem na pewno 100!

[b]Zdarzało się panu przepłacić?[/b]

Nigdy nie bałem się ceny. Kupowałem tylko rzeczy najlepsze, oczywiście, jeśli mnie było na to stać. Najchętniej z udokumentowaną proweniencją. Jeśli chodzi o wartość inwestycyjną, to po latach wpadek, uczenia się, nie mam już złych zakupów.

Zawsze bałem się obrazów słabych artystycznie, nawet gdy autorami byli wybitni malarze. Nawet gdy obrazy te miały okazyjnie niskie ceny, to ich nie kupowałem.

[b]Kiedy rozmawialiśmy w 2004 roku powiedział pan, że warto zbierać malowane na papierze prace klasyków polskiej abstrakcji, gdyż są niedoszacowane. Czy nadal jest w tych pracach jakiś potencjał inwestycyjny?[/b]

Tak, ale przede wszystkim w tych wczesnych z lat 50. i 60. Tych prac było bardzo mało i były wysokiej jakości artystycznej. Ceny najlepszych prac na papierze Lebensteina, Gierowskiego lub Tadeusza Kantora mogą dziś dochodzić do ok. 10 tys. euro. Uważam, że lepiej kupić bardzo dobry gwasz Gierowskiego z wczesnego okresu niż nawet efektowny olej tego artysty z ostatnich lat.

[b]Dlaczego?[/b]

Wieloletnie doświadczenie kolekcjonera podpowiada mi, że artyści po latach wypalają się jak sportowcy. Przez całą twórczość, przez długie lata eksploatowania pewnych wątków nie mogą utrzymać najwyższej formy. Z czasem się powtarzają. To w najwcześniejszych pracach zwykle próbują rozwiązać ważne problemy malarskie i niekiedy im się to udaje.

[b][link=http://www.rp.pl/temat/181797.html]Czytaj więcej o kolekcjonowaniu sztuki[/link][/b]

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy