Prezes URE w poniedziałek przywrócił tzw. obowiązek taryfowania spółkom Vattenfall i RWE Polska. W praktyce oznacza to, że muszą każdorazowo występować z wnioskiem do urzędu o podwyżki cen energii dla gospodarstw domowych i bez jego zgody nie mogą zmieniać cenników.
Do tej pory, od ponad dwóch lat, zarówno niemiecka RWE, która obsługuje odbiorców w Warszawie, jak i szwedzki Vattenfall zaopatrujący Górny Śląsk, zmieniały cenniki dowolnie, nie oglądając się na opinie URE. Uznały bowiem za wiążącą decyzję poprzedniego prezesa urzędu z października 2007 r. o uwolnieniu cen energii dla odbiorców indywidualnych. (Ceny dla firm od kilku lat są wolne). Stanowisko obu koncernów potwierdził sąd, mimo to pozostali dostawcy energii nie poszli w ich ślady.
Tymczasem prezes URE postanowił skorzystać z przysługującego mu prawa do ponownego nałożenia obowiązku taryfowego. Jako powód podał fakt, że polski rynek nie jest konkurencyjny. – Trudno go za taki uznać, skoro w efekcie konsolidacji (branży energetycznej – red.) mamy taką strukturę, a nie inną – mówi wiceprezes URE Marek Woszczyk. – W efekcie brakuje odpowiedniej liczby ofert dla odbiorców indywidualnych, a pozycja negocjacyjna klientów w starciu z dużymi firmami – sprzedawcami energii – jest wyjątkowo słaba.
Dopiero od niedawna obowiązują nowe, uproszczone procedury umożliwiające w ciągu miesiąca zmianę sprzedawcy energii, ale jeszcze skutecznie nie zadziałały.
Wiceprezes Woszczyk przypomina również, że nadal rynek hurtowy jest nietransparentny, gdyż większość transakcji odbywa się między producentami energii i spółkami obrotu należącymi do jednej grupy. – Dopiero zaczyna obowiązywać nowe prawo energetyczne, które stworzy warunki dla większej przejrzystości na rynku hurtowym, ale na efekty trzeba jeszcze poczekać – dodaje wiceszef URE. – Dlatego, skoro rynek nie jest konkurencyjny, to nie ma powodu, by Vattenfall i RWE traktować wyjątkowo i by spółki te były zwolnione z obowiązku taryfowania.