Od 12 maja przedsiębiorstwa mogą ubiegać się o dotacje na proinnowacyjne inwestycje. Nie wszystkie mają szansę na otrzymanie wsparcia. Kryteria oceny, którym będą podlegać projekty, dyskryminują firmy z pewnych branż. – Praktycznie wykluczone są takie sektory, jak bankowość, ubezpieczenia, doradztwo czy pośrednictwo finansowane – uważa Beata Tylman, menedżer w zespole dotacji i ulg inwestycyjnych w Deloitte.
Inwestycje w tych sektorach mogą nie spełnić podstawowego kryterium: wdrożone w firmie nowe technologie (stosowane na świecie nie dłużej niż trzy lata) muszą prowadzić do wprowadzenia na rynek nowego lub zasadniczo ulepszonego produktu. Niespełnienie tego wymogu oznacza odrzucenie wniosku.
W trudnej sytuacji mogą też znaleźć się firmy, które zajmują się produkcją ubrań, dodatków i butów, nowoczesne centra logistyczne i magazynowe, wirtualni operatorzy komórkowi, portale internetowe i firmy farmaceutyczne (szczególnie te produkujące leki generyczne). – Choć są to w większości branże dynamicznie rozwijające się, nowoczesne, ale oferują znane już produkty i usługi. Oczywiście można podnieść ich jakość, poszerzyć ich paletę, ale nie będzie to konieczna innowacja produktowa – podkreśla Tylman.
Trudniej o dotacje będzie też dużym firmom IT. Wedle zasad udzielania pomocy z UE zakup oprogramowania czy nowych systemów informatycznych może stanowić tylko 50 proc. wartości inwestycji. – A przecież to właśnie tego typu inwestycje są dla rozwoju rynku IT najistotniejsze – mówi Krystian Babicki, konsultant Deloitte.
Trudno dziś oszacować, ile firm z wymienionych branż będzie się starać o unijnej dotacje. – Nie chcemy komentować analizy Deloitte – mówi Anna Szczygieł, specjalista ds. PR Grupy Onet.pl. – Jeśli chodzi o nasze plany ubiegania się o fundusze UE, decyzja jeszcze nie zapadła. Na razie przyglądamy się możliwościom – dodaje Szczygieł.