Na parkietach Europy Zachodniej po poniedziałkowym wzroście we wtorek nie było już śladu. Najważniejsze indeksy traciły ponad 1,5 proc., a główny indeks londyńskiej giełdy obniżył się o 2,9 proc.
Spadki przybrały na sile po publikacji wskaźnika cen produkcji w Stanach Zjednoczonych, który okazał się wyższy, niż oczekiwano. Tym samym widmo wyższej inflacji znów zajrzało w oczy giełdowym graczom. Strach wzbudzają ceny ropy. Baryłka surowca w Nowym Jorku kosztuje niemal 130 dolarów. Zdecydowanie najgorzej wypadł sektor wydobywczy, którego indeks stracił przeszło 4 proc. Na rynku pojawiły się noty brokerów sugerujące krótkoterminową realizację zysków z akcji spółek tej branży.
Mocno traciły też spółki medialne, które w dół pociągnął brytyjski koncern Yell. Spółka obniżyła dywidendę oraz ostrzegła przed pogorszeniem wyników, na co inwestorzy zareagowali ponad 20-proc. przeceną akcji.
Mimo kolejnych rekordów cen ropy przed spadkiem nie uchroniły się koncerny paliwowe, co pokazuje, że nastroje na rynkach są bardzo złe. W Ameryce Dow Jones stracił we wtorek 1,5 proc.
Nie ma się zatem co dziwić, że także na warszawskiej giełdzie nastroje od rana były złe. Już na otwarciu WIG20 spadł o ponad 1 proc. Na koniec sesji straty powiększyły się do 1,7 proc. Obroty nie odbiegały od średniej z ostatnich tygodni i wyniosły 1,2 mld zł. Niewiele lepiej było wśród mniejszych firm, gdzie spadki przekroczyły 1 proc.