Najwięcej płacimy za autorskie odbitki

- Na świecie Beksiński zostanie jeszcze odkryty i doceniony jako pionier fotografii tzw. subiektywnej- mówi Cezary Pieczyński, kolekcjoner fotografii

Publikacja: 09.07.2008 22:35

Najwięcej płacimy za autorskie odbitki

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Kiedy zaczął pan zbierać fotografię artystyczną?

Cezary Pieczyński:

Moja przygoda kolekcjonerska zaczęła się pięć lat temu, kiedy poznałem twórczość Bronisława Schlabsa. Potem zainteresowałem się dorobkiem m.in. Zdzisława Beksińskiego, Zbigniewa Dłubaka, Marka Piaseckiego, Fortunaty Obrąpalskiej. Interesuje mnie przede wszystkim fotografia abstrakcyjna, wykreowana przez artystę. Fotografią z lat 40. i 60. XX wieku zainteresowałem się wtedy, kiedy odkryłem w niej te same wątki, jakie istnieją w malarstwie i rzeźbie z tych czasów. Gdyby wymienieni artyści urodzili się np. w Niemczech lub we Francji, mieliby renomę międzynarodową.

Mam ok. 50 prac Schlabsa. Dziś osiągają one ceny aukcyjne ok. 2,5 – 3 tys. zł za odbitkę z epoki. Kiedy je kupowałem, były co najmniej o połowę tańsze. Mam ponad 30 fotografii Beksińskiego z końca lat 50., a więc najbardziej reprezentatywne jego dzieła. Sprzedawane są na aukcjach po 5 – 6 tys. zł. To nadal są niskie ceny jak na artystę, który zdobył wysoką renomę jako malarz i gdy weźmiemy pod uwagę, że w większości są to odbitki unikatowe.

Na świecie Beksiński zostanie jeszcze odkryty i doceniony jako pionier fotografii tzw. subiektywnej. To będzie miało wpływ na wzrost cen. Fotografie Beksińskiego bardzo rzadko pojawiają się na aukcjach, w ostatnich dwóch latach było bodaj sześć odbitek.

W pięć lat stworzył pan kolekcję około 600 – 700 fotografii. Sto z nich pokazała Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie, co dokumentuje katalog.

Kiedy zaczynałem zbierać, tego rodzaju fotografią interesowało się najwyżej dwóch, trzech kolekcjonerów w kraju. Właściwie każdy mógł stworzyć taki zbiór, i to bez nadzwyczajnych nakładów finansowych. Jeśli chodzi w ogóle o prywatne kolekcjonerstwo, jest to moim zdaniem zjawisko młode w Polsce. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że kolekcjonerstwo nie było i nie jest sprawą elitarną w sensie finansowym! Jednym z wielu przykładów może być kolekcja dr. Lecha Siudy (1909 – 1997). Nigdy nie dysponował nadzwyczajnymi dochodami, stworzył jednak muzealnej klasy kolekcję, bo miał świetne oko do sztuki, motywację i przyjaźnił się z artystami. Na świecie kolekcjonowaniem fotografii nie zajmują się ludzie bogaci, lecz całkiem przeciętnie uposażeni młodzi lekarze, menedżerowie, prawnicy.

Według niektórych historyków sztuki polska fotografia artystyczna z czasów PRL nie ma kolekcjonerskiej wartości, bo odbitki zwykle nie są sygnowane przez autorów i nie mają podanego nakładu.

W przypadku polskiej fotografii artystycznej z tamtych lat brak sygnatury i nakładu, moim zdaniem, nie deprecjonuje ich kolekcjonerskiej wartości. W tamtych czasach nie istniał rynek fotografii. Artyści osobiście wykonywali pojedyncze odbitki, które krążyły po wystawach, i najczęściej tylko one przetrwały do naszych czasów. Zwykle są to unikaty.

Dlaczego kolekcjonerzy najwyżej cenią odbitki osobiście wykonane w ciemni przez artystę?

Proces twórczy nie kończy się naciśnięciem spustu migawki w aparacie. Kontynuowany jest przez artystę w ciemni, gdzie poprzez pracę nad odbitką wyraża swoje intencje.

Dlatego fotogram osobiście wykonany przez Man Raya może kosztować ponad 100 tys. euro. Natomiast późniejszą odbitkę wykonaną z oryginalnego negatywu można kupić już za 1000 euro. Na świecie jest taki zwyczaj, że jeśli po śmierci cenionego fotografa z jego negatywu oficjalnie wykonuje odbitki inny uznany fotograf, to na odwrocie podaje się także nazwisko wykonawcy odbitek. Jeśli jest to uznany fotografik, ma to dodatkowy wpływ na wysokość ceny, bo w odbitce zawarł swoją wrażliwość, interpretację negatywu innego artysty. Odbitki wykonane przez autora w momencie powstania negatywu są dużo droższe od odbitek wykonanych przez autora, ale po latach.

Czy zatem mają kolekcjonerską wartość odbitki Beksińskiego dziś wywoływane z oryginalnych negatywów przez Muzeum w Sanoku, które posiada prawa autorskie?

Nie mają one wartości kolekcjonerskiej. Wprawdzie odbitki wykonano z oryginalnego negatywu, ale mają one co najwyżej wartość dekoracyjną. Przede wszystkim zdjęcia te mają inny format niż odbitki autorskie, co zmienia ekspresję dzieła.

Polska fotografia istnieje na światowym rynku sztuki?

Nie. Bardzo dobra czeska lub węgierska fotografia artystyczna przez lata promowana była przez państwo. Z polskiej sztuki światową pozycję mógłby zajmować na przykład Karol Hiller (1891 – 1939), ale po II wojnie w kraju miał właściwie zaledwie dwie wystawy. Nikomu nie przyszło do głowy, żeby Hillerem pochwalić się na świecie. Na Zachodzie od czasu do czasu na aukcjach pojawiają się heliografie Hillera, ale nie mają jeszcze cen odpowiadających ich wysokiemu poziomowi.

W ciągu ostatnich dziesięciu lat na świecie pojawiło się cztery, pięć jego odbitek.

W kraju dziś mają one ceny ok. 25 – 35 tys. zł i krążą z ręki do ręki. W krajowych kolekcjach prywatnych jest maksimum ok. 40 odbitek Hillera. Mnie udało się zdobyć osiem.

Wyobraźmy sobie, że na bezludną wyspę ma pan szansę zabrać tylko jedno zdjęcie.

Zabrałbym zapewne heliografię wykonaną przez Karola Hillera. Kiedy jeszcze nie byłem kolekcjonerem, ale zwiedzałem światowe muzea, widziałem tam przedwojenne fotografie artystów z Czechosłowacji lub Węgier. Wówczas już miałem świadomość, że Karol Hiller też byłby eksponowany w Centrum Pompidou lub Tate Gallery, ale jest na świecie zupełnie nieznany.

Prace Hillera mają najwyższy poziom artystyczny. Czy możemy liczyć na to, że na światowym rynku zajmą odpowiednio wysoką pozycję cenową?

Wątpię. To wymaga inwestycji. Nikt nie zainwestuje w wykreowanie Hillera, bo mu się ta inwestycja nie zwróci. Po prostu nie byłoby czym handlować. Jeśli w rękach prywatnych w kraju jest najwyżej ok. 40 odbitek, to nie ma możliwości zbudowania wysokiego popytu na tę twórczość. Przede wszystkim odbitki te nie wyjadą z Polski, bo są prawnie chronionym dobrem kultury narodowej.

Intensywnie obserwuję światowy rynek. Biorę udział również w zagranicznych aukcjach, kupuję na przykład niemiecką fotografię subiektywną z końca lat 40. i 50. Uważam, że powinniśmy zająć się kreowaniem wysokiej pozycji międzynarodowej aktualnych naszych fotografów, nie zaś autorów historycznych. Dziś bardzo rzadko polska fotografia reprezentowana jest w uznanych kolekcjach muzealnych lub prywatnych. Na świecie obecni są polscy artyści, którzy nie są fotografikami, ale niekiedy posługują się fotografią, jak np. Piotr Uklański.

Są nieliczne galerie w Berlinie lub Nowym Jorku, które mają polską fotografię historyczną, np. Kazimierza Podsadeckiego, Krzywobłockiego, rzadziej Szczuki. Ich prace są zwykle wyceniane na kilkadziesiąt tysięcy euro, ale oferta skierowana jest do bardzo wąskiej grupy kolekcjonerów.

Załóżmy, że mam 30 lat, względnie wysokie stabilne dochody i chcę na fotografię wydawać 10 tys. zł rocznie. Co kupić, żeby to była dobra inwestycja, żeby to budowało mój wysoki prestiż.

Polecam prace Beksińskiego, Lewczyńskiego, Schlabsa, Dłubaka, Obrąpalskiej. Zastanawiam się jednak, czy to, że w salonie ktoś powiesi dzieła tych artystów, już dziś zbuduje jego wysoki prestiż. Najpierw dorobek tych artystów musi być szerzej znany i ceniony.

Przypomnijmy, że zdjęcia muszą być odpowiednio eksponowane.

Fotografia nie może być wystawiona na światło słoneczne ani zbyt intensywne sztuczne oświetlenie, pod którego wpływem może dojść do nieodwracalnych zmian w strukturze odbitki.

Prowadzi pan w Poznaniu Galerię Piekary, gdzie często odbywają się wystawy najnowszej fotografii.

Staram się pokazywać najciekawsze zjawiska polskiej sztuki bieżącej. Młodych artystów posługujących się medium fotografii prezentuję często. Zainteresowanych zapraszam choćby do odwiedzenia strony: www.galeria-piekary.com.pl

rozmawiał Janusz Miliszkiewicz

kosztują fotografie Zdzisława Beksińskiego. To nadal niska cena

Rz: Kiedy zaczął pan zbierać fotografię artystyczną?

Cezary Pieczyński:

Pozostało 99% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy