W środę na warszawskim parkiecie panowały bardzo pozytywne nastroje. WIG wzrósł o 3,8 proc. Oznacza to, że od ostatnich najniższych wartości w tym roku, które osiągnął w połowie lipca, odrobił już około 15 proc. Tym razem silny wzrost dotyczył zarówno dużych firm, jak i małych oraz średnich spółek. Dodatkowo wczoraj trwające od połowy miesiąca odreagowanie zostało wzmocnione lepszymi od oczekiwań kwartalnymi wynikami banku BZ WBK i Telekomunikacji Polskiej. Jednak według maklerów nie należy wpadać w euforię, bo zwyżki mogą mieć charakter korekcyjny i trudno jeszcze mówić o przełamaniu złej passy dla rynku akcji. W krótkim terminie, czyli do końca tygodnia, za sprawą tak silnego wzrostu mogą się nawet pojawić chętni do sprzedaży.

20 procent tyle mimo silnej środowej zwyżki stracił od początku roku indeks największych spółek WIG20

– Kilka firm z indeksu WIG20 ma już za sobą pokaźne zwyżki, dlatego inwestorzy mogą chcieć zrealizować swój zysk na tych papierach – mówi Piotr Dudziński, szef maklerów w DI BRE Banku. – Jednak najbliższe tygodnie mogą przynieść dalszy wzrost, ale jednodniowych zwyżek o 3 – 4 proc. już bym się nie spodziewał – dodaje Dudziński.

Podobnego zdania jest analityk DM PKO BP Przemysław Smoliński. Według niego zwyżki trzeba traktować jedynie jako odreagowanie kilkumiesięcznych spadków. – Patrząc w dłuższym terminie, rynek wciąż jest w trendzie spadkowym. Nadal nie wykluczam, że na koniec roku może dojść do spadku poniżej 2400 pkt na WIG20 – mówi Smoliński.

To, jak będzie się rozwijała sytuacja, zależy od ceny ropy, która spadła już o około 20 dolarów na baryłce. Na wartości zyskiwały także inne giełdy rynków wschodzących oraz Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych. – Jest obecnie bardzo niewiele rzeczy, które można oceniać jako pozytywne dla rynku – najważniejszą z nich jest spadek cen ropy – powiedział Reutersowi Rick Mecler z amerykańskiej firmy inwestycyjnej LibertyView Capital Management.